„Meksykanin… jest oswojony ze śmiercią, żartuje z niej, pieści się, śpi i wychwala. Przyznaję, to nie znaczy, że boi się jej mniej niż inni ludzie, ale on przynajmniej nie ukrywa się przed nią. Patrzy jej prosto w twarz, z wyrazem niecierpliwości, pogardy lub ironii” – stwierdził kiedyś tamtejszy pisarz Octavio Paz. Dlatego meksykański Dzień Zmarłych może Europejczyka zszokować. Bo cmentarze pachną wówczas tequilą, a rodzina zmarłego raczy się cukrową czaszką z jego imieniem, wypisanym lukrem.

Choć Dzień Zmarłych przypada 2 listopada, to obchody zaczynają się już w noc 31 października, bowiem następnego dnia wypada Dia de los Inocentes, czyli święto zmarłych dzieci. W wielu wsiach jednak już kilka dni wcześniej ludzie zanoszą na groby kwiaty i budują z nich instalacje, związane nierzadko z postacią zmarłego. Jeśli więc ten był na przykład za życia muzykiem, na mogile stanie kilkudziesięciocentymetrowa gitara z kolorowych margerytek. Na niewielkich ołtarzach stawiane są pamiątki, butelki alkoholu i słodycze. 

Bodaj najpopularniejszym symbolem święta jest calavera, czyli cukrowa czaszka, zdobiona lukrem, kolorową folią, a nawet piórami i cekinami. Choć coraz częściej wypierają ją czekoladowe czaszki-wydmuszki, nawiązujące do tradycji Halloween, to wciąż można się na nią natknąć, głównie w centralnej i południowej części kraju. Meksykanie przygotowują ją samodzielnie w domach, podpisując nazwiskiem zmarłego. Jednak na straganach, ustawionych wokół cmentarzy, sprzedawane są również czaszki-pamiątki z popularnymi imionami. Obok nich leżą również Pan de Muerto, czyli słodkie chleby w kształcie zwierząt, roślin lub ludzi, zdobione kolorowanym cukrem, czekoladowe trumnienki z kościotrupami z marcepanu oraz butelki tequili. 

- Myślę, że dla ludzi z zewnątrz taki sposób czczenia zmarłych może być dość… intrygujący – zauważa Richard Maudslay, przewodniczący Brytyjsko-Meksykańskiego Stowarzyszenia na łamach news.com.au. – Owszem, też chodzimy na groby matek lub ojców, chociażby w rocznicę ich śmierci, i kładziemy kwiaty, ale zwykle jesteśmy wówczas zupełnie trzeźwi. 

Flickr/CC BY-SA 2.0/Greg Willis | Źródło: Flickr

„Chociaż meksykańskie rodziny wolą spędzać czas na cmentarzu w mniejszym, prywatnym gronie, turyści mogą przechadzać się w tym czasie między grobami, jeśli robią to z szacunkiem” – przekonuje portal gomexico.about.com. – „Nikt też nie będzie miał nic przeciwko temu, by brali oni udział w innych wydarzeniach, związanych z tym świętem”. 

Mogą więc wtopić się w kolorową paradę przebierańców, zwaną comparsa, której uczestnicy, wyglądający jak wystrojone w stroje w różnych epok kościotrupy, idą przez miasto tańcząc, śpiewając, racząc się alkoholem. Tego rodzaju pochody można zobaczyć przede wszystkim w południowym Meksyku, na przykład w stanach: Oaxaca, Michoacán oraz Chiapas. 

Kto woli mniej głośne, a bardziej subtelne uroczystości, powinien się wybrać do miasta Patzcuaro  w stanie Michoacán, gdzie w nocy z pierwszego na drugiego listopada mieszkańcy, przy biciu dzwonów kościołów, przeprawiają się przez jezioro na wyspę Janitzio. Ich łodzie wyglądają jak kolorowe ołtarze – strojne w kwiaty, świece i listy, pisane do zmarłych.  

Flickr/Greg Willis/CC BY-SA 2.0 | Źródło: Flickr