Nazywają go „Kościołem Dziewięciu Duchów”, bo rzeczywiście, siedzą w nim zjawy. Jeszcze do niedawna uważano, że wisi nad nim fatum, bo w 1968 roku dach budynku zawalił się, podczas pogrzebu. Dziś tego miejsca szukają turyści z całego świata – Niemiec, Australii, nawet Brazylii. Chcą na własne oczy zobaczyć wspomniane widma. 

Naprawdę nazywa się kościołem świętego Jerzego (Kostel sv. Jiří). Leży nieco ponad trzy godziny drogi od Polski, w niewielkim czeskim miasteczku Lukova. Od katastrofy budowlanej dziesiątki lat stał opuszczony i powoli niszczał, bo przerażeni mieszkańcy woleli odprawiać msze pod gołym niebem. 

Wszystko się zmieniło dekady później, kiedy miejscowy artysta Jakub Hadrava przełamał się, wszedł do budynku i… porozstawiał w nim gipsowe figury zakapturzonych postaci. Stoją w nawie lub siedzą w ławach, lekko pochylone. – To duchy Niemców sudeckich, którzy mieszkali tutaj przed drugą wojną światową – tłumaczy rzeźbiarz w rozmowie z dailymail.co.uk.

Kiedy tylko w sieci pojawiły się ich pierwsze zdjęcia, czeskiego miasteczka zaczęli szukać turyści z najdalszych zakątków świata. Przez ostatnie lata zostawili tutaj tyle koron, że mieszkańcy mogą odbudować niszczejący XIV-wieczny zabytek. 

Screen z YouTube | Źródło: YouTube