„Słońce powoli zachodzi, jakieś półtorej godziny przed północą. Jeszcze chwilę przebija przez warstwę chmur. Wszyscy zamierają w podnieceniu. Pięć minut później już go nie ma. Jak na święto, które opiera się przecież na celebrowaniu słońca, obecność jego samego jest wyjątkowo skromna” – duma korespondent BBC, który pojechał na Łotwę, żeby wziąć udział w jednym z „najbardziej pogańskich” świąt, obchodzonych w tym kraju. A przy tym „wyjątkowo mało skomplikowanym”. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. 

„Właściwie musisz tylko wybrać się na wieś, znaleźć jakieś płonące ognisko i czekać przy jego świetle przez całą noc na pierwsze promienie słońca. A przy okazji pić masę, całą masę piwa, które, jak mniemam, jest przyczyną, dla której święto zwie się „Ligo”, co oznacza „kołysanie się” – tłumaczy Brytyjczyk. 

Młodzi Łotysze, rozgrzani wysokoprocentowymi napitkami, rozbierają się do naga i tańczą tak wokół ognia, a nawet przeskakują przez niego. Kobiety układają bukiety z polnych ziół i kwiatów lub ogromne wianki, które noszą na głowach przez całą noc. Towarzystwo pije piwo, niekiedy wino z mleczy lub rabarbaru i zajada się topionym serem z kminkiem, śpiewając ludowe pieśni („z nieodłącznym „Liigo!” w refrenie” – przekonuje latvia.travel). O północy odważniejsi idą do lasu, aby szukać mitycznego kwiatu paproci, który ma zapewnić szczęście i dobrobyt. 

Flickr/Kārlis Dambrāns/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

„Te przyśpiewki, kwiaty, bieganie nago, są dowodem na pogańskie korzenie tego kraju. Korzeni, z których Łotysze są wyjątkowo dumni” – czytamy na BBC. Tym bardziej, że zwyczaju świętowania najkrótszej nocy w roku i najdłuższego dnia nie dało się wyplenić przez setki lat. 

W XIII wieku, kiedy na tych terenach pojawiło się chrześcijaństwo, zakazano tradycyjnych zabaw podczas przesilenia letniego (21-22 czerwca). Zamiast tego lud miał się skupić na celebrowaniu dnia Świętego Jana i jego wigilii (23-24 czerwca). „Misjonarze wierzyli, że Łotysze szybko zapomną o swoich pogańskich praktykach. Stało się inaczej. Nadal bawili się po swojemu, tylko kilka dni później” – tłumaczy korespondent.  W latach 60. Sowieci zwalczali Noc Świętojańską, uważając ją za przejaw groźnego nacjonalizmu. Na próżno. Uparci Łotysze „wspominali w ten sposób czasy wiejskiego życia sprzed rządów Stalina, który zniszczył prowincję, zsyłając większość niewielkich posiadaczy ziemskich do gułagów”. 

Dziś najgorszym, co stanąć może Łotyszom na drodze do świętowania, jest pogoda. A ta bywa w czerwcu wyjątkowo kapryśna. Mawia się tam nawet, że „jeśli leje, to na pewno mamy dziś Ligo (inaczej zwane Jani – przyp. red.)” Zwyczajowo jednak nikt się nią nie przejmuje. Cóż się dziwić. „W kraju, w którym zimy są długie, ciemne i mroźne, a temperatury spadają niejednokrotnie nawet do 30 stopni poniżej zera, jest rzeczą całkowicie normalną, że świętowanie nadejścia długich, letnich dni, przybiera niemalże formę histerii, obejmującej cały kraj” – kwituje BBC.

Flickr/Tanya Hart/CC BY-SA 2.0 | Źródło: Flickr
Flickr/Niks Freimanis/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr