Nie pokonała go czarna śmierć, czyli dżuma, zbierająca śmiertelne żniwo w Średniowieczu. Ani hordy rabusiów. Zrobiła to… przyroda.

Leży w niebezpiecznej okolicy. Legenda, opowiadana z uwielbieniem przez miejscowych mówi, że w pobliskiej karczmie pracowała piękna i groźna dziewczyna. Żywiła ona swoich gości daniem przygotowanym z… ciał opiekunów, których niegdyś zabiła. Ciała trzymała w occie, żeby się nie psuły.

Ale mieszkańcy Craco nie bali się takiego sąsiedztwa. Podobnie jak złodziei i band rabusiów, grasujących po Italii. W VIII wieku, kiedy zakładali miasto, byli bowiem przekonani, że ustawienie go na brzegu 400 metrowego, ostrego klifu, zrobi z niego twierdzę nie do zdobycia. Bezpieczną przystań. Tak też było przez całe wieki. Aż do połowy XX wieku, gdy seria klęsk żywiołowych skutecznie wypłoszyła z Craco nawet najodważniejszych mieszkańców.

Flickr/Martin de Lusenet/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Pierwsi wynieśli się stąd już w 1963 roku, kiedy miastu zaczęło zagrażać potężne osuwisko kamieni. Kilkanaście lat później okolicę nawiedziła seria trzęsień ziemi, po której centrum miasta opustoszało kompletnie. Ślady pospiesznego pakowania dobytku całego życia widać do dziś.

„Miasto popada co prawda w ruinę, jednak jest coś zniewalająco pięknego w pustych pokojach, w których wciąż można dostrzec blaknącą farbę na ścianach i porzucone sprzęty” – wspomina jeden z podróżników na łamach theflyawayamerican.com.

Jeszcze do niedawna do Craco można było wejść bez przewodnika. Ponieważ jednak sukcesywnie zaczęły ginąć nawet elementy konstrukcji budynków, dziś już nie jest to możliwe.