Nie, żeby nikt inny nie próbował, bo próbowali najlepsi. Kilka miesięcy temu podjął się tego Jamie Oliver – brytyjski kucharz-celebryta. Poddał się po dwóch godzinach. – Robię makaron od dwudziestu lat, a jeszcze czegoś takiego nie widziałem – krzyczał. 

Inżynierowie z włoskiego koncernu spożywczego też szli w zaparte. Przyjechali nawet do domu kucharki, która potrafi zrobić to danie, żeby podpatrzyć jej technikę. Potem mieli wybudować urządzenie, które będzie w stanie ją odtworzyć. Polegli. 

Kucharka – 62-letnia Włoszka Paola Abraini tylko się wyrozumiale uśmiechała. To nie była pierwsza w jej domu wizyta ludzi, zafascynowanych makaronem su filindeu. Swego czasu zaprosiła do siebie nawet grupę studentów, których chciała przeszkolić. Nic z tego nie wyszło. Byli zaskakująco szczerzy – powiedzieli, że „to za dużo pracy”. Już więcej się tutaj nie pojawili. 

Jak dotąd profesjonalnie potrafi więc go ugotować tylko ona i jeszcze dwie kobiety. Obie po pięćdziesiątce, obie z rodziny Abraini. Wszystkie mieszkają w niewielkiej mieścinie Nuoro, mówią po sardyńsku i mają za sąsiadów lękliwe kobiety, które nieufnie podglądają obcych przez okna. I żadna z nich nie może znaleźć dziedzica rodzinnej tajemnicy przygotowania su filindeu. Mają córki, ale żadna z nich nie jest zainteresowana na tyle, by poświęcić kilka godzin dziennie na ugniatanie ciasta. 

Bo paradoksalnie do jego przygotowania wystarczą: woda, sól i mąka pszenna. A sekret tkwi w tym, aby dokładnie i długo, niezwykle długo, je ugniatać. I wyczuć, kiedy trzeba dodać nieco solonej wody, a kiedy zwykłej. – Czasami pojęcie tego zajmuje całe lata – tłumaczy kobieta w rozmowie z BBC. – Ale kiedy wreszcie się to uda, dzieje się magia! 

Paola wstaje codziennie o 7 rano, żeby wyrobić się z pracą. Przez okrągły miesiąc pracuje po pięć godzin dziennie, żeby przygotować zaledwie… 50 kilogramów makaronu – donosi brytyjski dziennik. Cała partia pójdzie dla pielgrzymów, którzy podróżują pieszo lub konno z Nuoro do miasteczka Lula, nieco ponad 30 kilometrów. 

Swego czasu o makaronie, który robią tutejsze kobiety od blisko 300 lat, zrobiło się głośno na całym świecie. Uznany bowiem został za jedno z najtrudniejszych do przygotowania dań przez Slow Food International’s Ark of Taste.