Jest rok 1278. Henryk, opat z klasztoru cysterskiego w Sedlcu, wysłany przez króla czeskiego Przemysława Ottokara II wyrusza w podróż do Jerozolimy. Ma przywieźć święte relikwie, które w średniowieczu były cenniejsze od złota. Po dwóch latach szczęśliwie wraca z misji, a oprócz wielu dewocjonaliów ma  ze sobą worek piasku, który miał zebrać pod Golgotą. Wysypuje go na siedleckim cmentarzu, aby szczątki pobożnych mnichów i jego także mogły spocząć w ziemi świętej – to było największym marzeniem ówczesnego gorliwego chrześcijanina.

W ten właśnie sposób siedlecki cmentarz staje się najbardziej pożądanym miejscem pochówku w Europie Środkowo-Wschodniej. Rodziny zmarłych przywożą tu zwłoki nie tylko z Czech, ale także z Polski, Niemiec, Belgii.

W 1318 r. wybucha na tych terenach epidemia dżumy, nazywanej czarną śmiercią, której ofiary również chowane są w Sedlcu. Jak podają kroniki, na zaledwie 3,5 ha trafia około 30 tys. zwłok. Cmentarz przepełnia się do granic możliwości w czasie wojen Husyckich, w wyniku których zostaje też zniszczony. Dopiero w 1511 roku opat miejscowego klasztoru cysterskiego powierza na wpół ociemniałemu mnichowi, porządkownie mogił. Zakonnik wydobywa kości i składuje je w zrujnowanym przez husytów kościele. Tam przeleżą w spokoju 350 lat.