Jest 10 września 2016 roku. Małgorzata ustawia w ogrodzie zamówiony specjalnie na wyprawę namiot. „Muszę jeszcze poćwiczyć rozkładanie go na silnym wietrze” – zauważa na stronie swojej wyprawy. – „Znalazłam dobry film szkoleniowy na Youtubie”. Wie, co mówi. Nieraz już maszerowała i nocowała przy silnym, mrożącym wietrze – na Islandii czy norweskim Spitsbergenie.

Cztery miesiące później przeprawia się już przez Antarktydę. Wiatr z rana wieje z prędkością blisko 28 kilometrów na godzinę. W nocy sięga nawet 40 km/h. „Taka kombinacja powoduje, że (…) temperatura odczuwalna to minus 46 C” – pisze.