W marcu słup dymu sięgał kilku kilometrów w górę. Przez kolejnych dziewięć lat lawa powoli zalewała coraz większy teren, pokrywając pobliskie miasteczka, między innymi San Juan Parangaricutiro. Mieszkańcy wynosili się w pośpiechu. I tylko najodważniejsi przez rok obserwowali, jak gorąca magma powoli sunie w stronę niewielkiego, kamiennego kościoła, pokrywając sąsiadujący z nim cmentarz. W końcu zaczęła zalewać i świątynię. Pokryła ją do połowy wysokości, gdy nagle, w 1952 roku wulkan, nazwany Parícutin, wygasł.