Zadziwiające? Nietypowe? Nie na Wyspach Magdaleny. Nie dla anglojęzycznej mniejszości, którą w większości stanowią… ocaleni z katastrof morskich. Peter Alexander Tager służył na statku cargo, kursującym między Anglią a kanadyjską prowincją Quebec. Robert Best płynął z kolei z ładunkiem dorsza z portu w Gaspé na Wyspy Normandzkie. Obaj wylądowali na czerwonych wyspach u wybrzeży Kanady z tego samego powodu. Ich okręty rozbiły się przy nieprzyjaznym archipelagu, o którym w XVIII czy XIX wieku mało kto słyszał.

Bywało, że to niewielkie skupisko wysp nie było nawet zaznaczone na mapach. Nie pomagało, że aż do 1870 roku nikt nie pomyślał o tym, żeby tu wybudować latarnię morską. W trudnych warunkach, przy wyjątkowo silnym wietrze, mgle i zdradliwych wodach, usianych podwodnymi skałami, o katastrofę nie było trudno. Szacuje się, że mogło tu zatonąć nawet tysiąc okrętów. – Pewnego razu podczas jednego sztormu poszło ich tu pod wodę aż 48! – zapewnia Charles Cormier z ochrony wybrzeża, w rozmowie z brytyjskim portalem.