Zaraz za głównym budynkiem, wyglądającym jak latający spodek, wznosi się wysoka na 107 metrów wieża. Na jej szczycie – czerwona gwiazda. A raczej to, co z niej zostało. Jeszcze na początku lat 80., zaraz po wzniesieniu obiektu, mieniła się purpurą w świetle słońca, widoczna z daleka, bo większa trzy razy od pierwowzoru z Kremla. Dziś jest dziurawa jak sito, bo pocięły ją kule karabinów i kamienie, rzucane przez Bułgarów wierzących, że ich komunistyczna władza wysadziła potężny symbol prawdziwymi rubinami – donosi balkaninsight.com.