Gdzie na najsłynniejszym kairskim bazarze znajduje się melina z alkoholem. Jak dostać się do dziupli złodziei starożytnych zabytków. Na co tak naprawdę zmarł słynny Tutenchamon i jak współcześni naukowcy się o tym przekonali. Gdzie Agatha Christie knuła mordercze intrygi. Aż w końcu: na co pomaga magiczny olej Berberów, dlaczego w Betlejem Chrystus rodzi się aż trzy razy i czy świątynia, w której Indiana Jones miał znaleźć świętego Graala, istnieje naprawdę. Na te pytania odpowiadają reportaże Tomasza Bonka, zebrane w wydanej właśnie książce "Set Maat. Siedlisko prawdy".

"Set Maat - Siedlisko Prawdy", autor: Tomasz Bonek

Set Maat jest do kupienia w dobrych księgarniach. Książki szukajcie też w internecie

 

Wyprawy Marzeń: Serię, którą rozpoczyna "Set Maat", nazwałeś "Inne strony świata".

Tomasz Bonek: Chodzę trochę jak kot, nie tam, gdzie wszyscy. Skręcam w bok, włażę w każdą dziurę, zatrzymuję się i podglądam. Ocieram się o miejsca, znane z przewodników, a jednak patrzę na nie z innej perspektywy niż turysta, który zwiedza, przemieszczając się od zabytku do zabytku autokarem. Wynajduję też ludzi, sytuacje i historie, o których nikt, albo prawie nikt, nie słyszał. Nie wszyscy na przykład wiedzą, że świątynia, w której filmowy Indiana Jones znalazł świętego Graala, istnieje naprawdę. A w sanktuarium w Denderze, w krypcie, znajdują się reliefy, przedstawiające coś, co przypomina starożytne żarówki. Że w Abydos odnaleziono takie, na których można dopatrzeć się helikoptera i łodzi podwodnej, a mają kilka tysięcy lat. Albo, że najlepszego alkoholu w Kairze można napić się na melinach, ukrytych wśród zabudowań największego bazaru. To są właśnie te inne spojrzenia na kraj, znany z piramid, sfinksa i historii Tutenchamona, która zresztą dopiero niedawno została rozwikłana, przez naukowców skrupulatnie badających DNA władcy.

Medinet Habu, świątynia grobowa Ramzesa III | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń

Czy "skręcanie w bok" bywa niebezpieczne?

Czasami tak, choć staram się uważać. Nigdy jednak nie można być niczego pewnym. Ludzie na całym świecie są różni, choć z reguły spotykam się z ich życzliwością, a nawet serdecznością. Nie wszystko, co może przytrafić się podczas wyprawy, wynika z czyjejś złej woli. Są przecież przeróżne choroby, takie chociażby jak: malaria, denga, dur brzuszny, japońskie zapalenie mózgu, cholera, amebozy. Dlatego zawsze mam aktualną książeczkę szczepień, a także uważam na zagrożenia w tropikach. Czasami dla miejscowych bywa to śmieszne.

Przypomina mi się chociażby tegoroczna podróż po dżungli Borneo. Pływaliśmy łodziami po rzekach w lasach tropikalnych, codziennie schodząc na brzeg, by polować fotograficznie na orangutany i inne zwierzęta. Obowiązkowe podczas takiej wyprawy są buty "przeciwwężowe" czyli po prostu wysokie, skórzane, do których wkłada się nogawki długich spodni i mocno sznuruje. Chronią kostki przed ukąszeniem gadów. Do tego zakłada się koszulę z długim rękawem, spryskaną mocno repelentem, która ma chronić przed ukąszeniami owadów, najlepiej z postawionym kołnierzem, zabezpieczającym przed wpadnięciem czegokolwiek pod nią. Ważne jest też nakrycie głowy, chroniące przed zwierzętami, które mogą siedzieć na gałęziach, m.in. pająkami. Tak właśnie ubieraliśmy się codziennie, przed każdą eskapadą. Tymczasem nasz przewodnik zakładał tylko japonki i krótkie spodenki. A kiedy pytaliśmy go, czy zdarzają się ukąszenia, odpowiadał, że i owszem, że często, np. miesiąc temu jego kolega nadepnął na trującego stawonoga i zmarł. Dlaczego więc on nie chroni nóg, nie ubierał się, jak my? Odpowiedział dość zaskakująco: Bo ukąszenia się po prostu zdarzają i są wpisane w życie. Dodałem, że także w śmierć. On przytaknął i wyciągnął patykiem z dziury pod naszym namiotem tarantulę, żebym mógł ją sfotografować.

Najbardziej niebezpieczni zazwyczaj są jednak ludzie...

Może miałem szczęście, ale nie skrzywdził mnie nikt podczas podróży. Jak dotychczas - i mam nadzieję, że tak już pozostanie - nikt mnie nie okradł, nie pobił, a wręcz przeciwnie  - ludzie mi pomagali. Fakt, raz zostałem zamknięty w grobowcu, ale to był przypadek.

Będąc w Egipcie, w Dolinie Królowych, zwiedzałem zazwyczaj omijane przez wycieczki grobowce żon faraonów. Niektóre z nich są wspaniale zachowane, choć mają ponad trzy tysiące lat. Głębokie, długie, kręte, pięknie zdobione. Mało kto do nich zagląda. Ale na noc, dla bezpieczeństwa, są zamykane przez strażników. W jednym po prostu się zasiedziałem, a Egipcjanin odpowiedzialny za ich pilnowanie nie sprawdził czy ktoś został w środku. Myślałem, że będę musiał spędzić tam noc, bo nie nikt nie słyszał mojego nawoływania. Znalazł mnie dopiero wieczorny obchód, po czterech godzinach od zamknięcia. Nic specjalnego.

Buddyści mówią: jeśli nie masz na coś wpływu, przyjmij to takim, jakie jest i czekaj z pokorą na to, co się wydarzy. Pewnie, że nie było mi przyjemnie, ale miałem zapas wody, było ciepło, no i spodziewałem się, że jednak patrol będzie jeszcze sprawdzał, co dzieje się w nekropoli. Ale teraz już zawsze informuję towarzyszy podróży, dokąd się wybieram, mam ze sobą telefon, latarkę i nigdzie nie ruszam się bez podstawowych leków i wody. Przygody uczą.

Jeden z reportaży zawartych w książce opowiada o złodziejach, okradających grobowce.

Ten proceder, niestety, nadal kwitnie w Egipcie. Dotarłem na przykład do złodziejskiej dziupli, w której przechowywane były antyki mające trzy tysiące lat. Mogłem ich dotknąć, powąchać butelek zawierających pozostałości perfum, których używały starożytne księżniczki, założyć na palec pierścień, który nosił słynny faraon. Zaglądałem do domów postawionych na grobowcach, w piwnicach których znajdowały się wejścia do miejsc pochówku mumii dostojników królewskich żyjących 1300 lat przed naszą erą, które to miejscowi traktowali, jak własny skarbiec, zasilający domową kasę. Przerażające, ale i podniecające.

Nikt z tym niczego nie robi?

A i owszem. Zarówno rząd egipski, jak i służby międzynarodowe, tropią paserów. Ale służby nie działają tam tak sprawnie, jak w Europie, nie są tak dobrze zorganizowane. Istnieje też bardzo mocno zakorzeniona w społeczeństwie korupcja. W proceder bywają też włączeni urzędnicy, policjanci, wojskowi. Nie jest łatwo po arabskiej Wiośnie Ludów, podczas której wszystko zostało przewrócone do góry nogami. Nowe władze próbują nad tym zapanować. Ale - nie ma co ukrywać - w trakcie przemian politycznych wiele arcydzieł antycznej sztuki, mających po kilka tysięcy lat, zostało zniszczonych. Nawet słynne kairskie muzeum starożytności nie pozostało nietknięte - tu też szaleńcy zniszczyli sporo eksponatów, nie pamiętając o dziedzictwie kulturowym, o ich bezcenności, pięknie.

Jeszcze gorzej było na prowincji, z dala od władz, gdzie przechowuje się przedmioty po prostu w zamkniętych, często zamurowanych grobowcach, których nikt nie pilnuje.

Czy w Egipcie jest teraz bezpiecznie, przynajmniej na tyle, aby można tam było swobodnie podróżować?

Świat się zmienia. Trudno powiedzieć, gdzie jest w tej chwili bezpiecznie. Czy można swobodnie przechadzać się po ulicach Paryża? Czy nic złego nie stanie nam się w londyńskim czy brukselskim metrze? Czy jeśli pobiegniemy w maratonie w Nowym Jorku, nie wybuchnie nam bomba pod nogami?

Jeszcze sześć lat temu turyście w Egipcie nie mógł spaść włos z głowy. Reżim prezydenta Mubaraka, jego służby, w tym policja turystyczna, nawet najbardziej kontrowersyjne sprawy rozstrzygały zazwyczaj na korzyść obcokrajowca. Turystyka stanowiła prawie jedną trzecią produktu krajowego brutto. Teraz jest inaczej. Nie każdemu, nawet państwowemu urzędnikowi, policjantowi, można ufać. Więcej wykroczeń i pospolitych przestępstw uchodzi na sucho. Ale z drugiej strony kurorty nad morzem Czerwonym są strzeżone bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Monumentalne zabytki są znacznie mniej oblegane, niż przed laty.

To nie jest tak, że w Egipcie codziennie wybuchają bomby. Oczywiście, należy unikać zgromadzeń, protestów, itp., szczególnie w Kairze czy Suezie. Czy więc można tam jechać? Każdy powinien sam podjąć tę decyzję. Myślę, że poziom ryzyka jest podobny, jak w przypadku podróży do stolicy Francji, Indii, może nawet mniejszy niż do Izraela.

Tomasz Bonek w Ramesseum, świątyni grobowej Ramzesa II Wielkiego | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń