Nie ma mięśni, szkieletu i wygląda jak meduza z ogromnym, kartoflanym nosem. Galaretowata ryba Blobfish, przypadkiem wyłowiona po raz pierwszy kilkanaście lat temu u wybrzeży Australii, doczekała się już niechlubnego miana najbrzydszego zwierzęcia na świecie.

Najprawdopodobniej jeszcze przez długie lata ludzie nie wiedzieliby o jej istnieniu, gdyby nie kontrowersyjne metody łowienia, stosowane przez australijskich rybaków. Mowa o tak zwanych włokach dennych, czyli sieciach, sięgających blisko 800 metrów w głąb morza. Sunące niejednokrotnie po dnie, nie tylko poważnie je uszkadzają, ale również zbierają ze sobą ryby głębinowe, których nie można obserwować na płytszych wodach.  Blobfish wyjątkowo często pląta się w te sieci. Jest bowiem powolna i unosi się wyłącznie korzystając z prądów morskich.