W efekcie żyją tu obok siebie dwie społeczności: anglojęzyczna (lwia część uratowanych z katastrof i przybysze z Wielkiej Brytanii) i francuskojęzyczna (bo przecież niegdyś prowincja Quebec, do której należą Wyspy Magdaleny, była francuską kolonią i zwano ją nie inaczej, jak Nową Francją). Pierwsi są bardziej powściągliwi, nieco konserwatywni. Ich domy najczęściej mają białe lub popielate fasady. Drudzy wylewnie ściskają się przy powitaniach i malują mieszkania, korzystając z pomarańczowych, zielonych czy niebieskich barw.

Choć ten podział jest ostatecznie dość sztuczny. Weźmy chociażby kolor ścian. Gdy w 1963 roku zatonął w pobliżu kontenerowiec wypełniony puszkami zielonej farby, mieszkańcy, niezależnie od pochodzenia, bez wahania wykorzystali wyłowione do przemalowania domostw. Wyspiarzy nie rozróżnia też natura, która czyni z Wysp Magdaleny wyjątkowo trudne środowisko do życia. „Nawet 70 procent zewnętrznych wybrzeży archipelagu może zostać zalane. Każdego roku ląd traci blisko 0,75 metra” – szacuje bbc.com, powołując się na ustalenia uczelni Université du Québec à Rimouski.