"Czuję, jak ktoś rozlewa po mnie miód. Świetlik rzuca wyblakłe promienie na stół, na którym leżę. Zamykam oczy, żeby się zrelaksować, a masażystka zaczyna głaskać mnie lepkimi rękami" – wspomina Erica Buist na łamach theguardian.com. - "W pokoju pachnie trochę jak w saunie, przy czym wyraźnie czuć słodki aromat. W uszach wibruje brzęczenie dziesiątek tysięcy pszczół, pracujących tuż za ścianą".

Miodowy masaż, pszczela aromaterapia, degustacja miodowego likieru – to tylko niektóre z atrakcji turystycznych, które oferuje Słowenia. Kraj, w którym stoi ponad 12,5 tysiąca pasiek, zamieszkiwanych około 170 tysięcy rodzin tych owadów, produkujących rocznie 2 tysiące ton miodu. Na tysiąc obywateli przypada tutaj czterech pszczelarzy. Dla porównania – w Austrii dwóch, a we Francji, w Niemczech i Włoszech – tylko po jednym – szacuje slovenia.info. 

W samej stolicy, Lublanie, działa 30 pszczelarzy. Większość z nich chętnie przyjmuje turystów, pokazując ule poustawiane na balkonach lub dachu teatru. Jednak najwięcej dzieje się poza centrum. Pod miastem Maribor działa rodzina Marko Cesara, która oferuje gościom… miodowe wino gazowane. W każdym kieliszku znajduje się blisko 40 g miodu, zebranego z miliona kwiatów. 

Niedaleko stamtąd rodzina Vorincics oferuje gościom miejsce do drzemki na szczycie uli. - Trudno się nie zrelaksować, gdy otacza cię głęboki szum skrzydełek uderzających 200 razy w ciągu sekundy – wspomina Morgan Harries na łamach suitcasemag.com. Z kolei na zachodzie kraju, w niewielkim miasteczku Radovljica, można spróbować aromatycznych chlebów w kształcie serca, wypiekanych w piwnicy 200-letniej restauracji. 

Słoweńcy zaczęli nawet organizować kilkudniowe wycieczki "śladami pszczół". Agencja Aritours porozumiała się z tamtejszym Związkiem Pszczelarzy i wozi turystów na przykład do centrów miodowego wellness i spa. „Jeszcze w XIX wieku lekarz Filip Terc był wyśmiewany, kiedy twierdził, że jad pszczeli może wyleczyć zapalenie stawów. Dziś apiterapia jest uznawana za legalną formę homeoterapii” – czytamy na roughguides.com.

Zainteresowani kulturą ludową mogą z kolei wziąć udział w malowaniu uli. To bynajmniej nie zabawa dla dzieci. Już bowiem w XVIII wieku pszczelarze zdobili drewniane wejścia kolorowymi scenkami – religijnymi lub obyczajowymi, które miały, według wierzeń, pomagać pszczołom w dotarciu do domu. Do dziś wiele uli przyciąga turystów radosnym folklorem malowideł: niedźwiedzie uciekają tu przed rolnikami uzbrojonymi w widły, a żony wywożą pijanych mężów na taczkach z tawern. 

Flickr/Scary Boots/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr
Flickr/strudelt/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr