Od stóp do głów ubrane w szlachetne kamienie i złoto. Na czaszkach – ciężkie, masywne korony. Jeden ma nawet dorobioną dolną szczękę z cennego kruszcu, wykładanego klejnotami. Leżą w miejscu, które nie oparło się zawirowaniom historii. Był tu więc kościół, ale również… ośrodek szkoleniowy policji. Dziś można do niego zaglądać bez najmniejszego problemu, a i tak mało który turysta tutaj dociera. 

Tymczasem w bawarskim kościele Furstenfeld Abbey, stojącym nieco ponad 30 kilometrów od Monachium, w szklanych gablotach mają się znajdować… szczątki jednych z pierwszych Chrześcijan. Męczenników, o czym mają świadczyć złote liście palm, wetknięte im w dłonie. 

Ustrojony w złoto leży tu więc święty Klemens – ścięty najprawdopodobniej w 95 roku naszej ery. Nieco dalej – nie mniej strojny – święty Hiacynt z Cezarei. Młody chłopak, ledwie 12-letni, który miał umrzeć z głodu w 108 roku, odmawiając zjedzenia mięsa, poświęconego rzymskim bogom. To właśnie jego szczątki zostały udekorowane złotą dolną szczęką - zauważa dailymail.co.uk. 

Flickr/onnola/CC BY-SA 2.0 | Źródło: Flickr

Może więc dziwić, że dziś miejsce to wcale nie jest oblegane przez rzesze turystów. Nie bez znaczenia była jednak burzliwa historia klasztoru, w którym leżą szkielety świętych. Wybudowany przez żonobójcę (w ramach pokuty) - księcia Ludwika II, przez blisko 400 lat był prowadzony przez mnichów. Aż do połowy XVII wieku, kiedy musieli oni stąd uciekać, prześladowani przez najeżdżających Bawarię Szwedów.

Mnisi wrócili znów na początku XIX wieku, ale nie na długo – władze wprowadzające świecki model państwa szybko znów pozbyły się ich z Furstenfeld Abbey. 

„Przez kilka setek lat budynek był używany niemalże do wszystkiego – służył jako ośrodek szkoleniowy policji czy szpital” – zauważa atlasobscura.com. – „Dziś znów używany jest przez katolików, a na dodatek – otwarty dla zwiedzających”.