„Nieważne, czy wynika to z miłości do samej gry, czy przywiązania do tradycji. Większość mężczyzn z Bhutanu nie odmówi, gdy zaproponuje się im postrzelanie z łuku” – przekonuje portal dw.com. Najczęściej robią to, posługując się własnym łukiem i strzałami. A taki komplet kosztuje niemało, bo nawet niemal 1600 euro, czyli siedem tysięcy złotych. Koszt jak najbardziej poważny, ale i sama rozgrywka nie jest błahą zabawą. Gracze zrobią niemal wszystko, by wygrać. Nawet… dadzą się postrzelić. 

Łucznictwo jest narodowym sportem Bhutanu od 1971 roku, jednak już w latach 20. XX wieku osiągnęło zawrotną popularność. Dziś rozgrywki są organizowane niemal przy każdej okazji: podczas świąt religijnych i państwowych, lokalnych festiwali i występów regionalnych zespołów – zauważa tourism.gov.bt. Biorą w nich udział nawet ministrowie i funkcjonariusze służb publicznych. Ba, wielokrotnie swoich sił próbują nawet zagraniczni dygnitarze (oto na przykład w kwietniu podczas podróży do Bhutanu z łuku strzelał brytyjski książę William). 

Flickr/Nagarjun Kandukuru/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Zgodnie z tradycją w rozgrywkach mogą brać jedynie mężczyźni, na dodatek ubrani w specyficzny sposób – w sięgające do połowy łydki szaty zwane gho i… czarne podkolanówki. Kobiety oglądają zawody, kibicują i jak tylko mogą, rozpraszają uwagę przeciwników, machając chociażby im przed oczyma kolorowymi chustkami lub intonując złośliwe piosenki. 

- „Dla nas to nie tylko sport. To sposób na celebrowanie życia i dowód na to, jak bogata jest nasza kultura” – tłumaczy Kinzang Dorji, były minister, prezydent Bhutan Archery Federation, cytowany przez dw.com. – „Wszystko dlatego, że każda rozgrywka nie opiera się wyłącznie na strzelaniu. Zawodnicy muszą równocześnie brać udział w tańcach i śpiewach. Oczywiście w towarzystwie całych rodzin, stąd ostatecznie robi się z tego coś na kształt wydarzenia towarzyskiego”. Taki mecz potrafi się ciągnąć długimi godzinami, ba, zajmując niemal cały dzień! 

Śpiewacy i tancerze z każdej z drużyn naigrawają się z przeciwników lub wychwalają swoich kolegów, stojąc tuż przy strzelającym, lub przy celu, oddalonym o niemal 145 metrów (dystans niemal 1,5 razy dłuższy niż olimpijski!). – „Czasami, choć rzadko, zdarza się, że łucznicy przemykają się tuż przed celem lub nawet zasłaniają go, żeby tylko uniemożliwić rywalowi celny strzał” – zauważa nytimes.com. 

Trafienie w tarczę jest jednak niezwykle trudne jeszcze z jednego powodu. Okazuje się bowiem, że łucznikom pozwala się pić alkohol podczas zawodów. Więcej nawet – zachęca się ich do tego gorąco! – „Tradycja łucznictwa nie byłaby kompletna, gdyby strzelaniu nie towarzyszyło serwowanie całej masy jedzenia i napitków. Przekazujemy to młodym, z pokolenia na pokolenie” - przekonuje Kinzang Dorji zastrzegając jednak, że opiekunowie drużyn pilnują zawsze, by zawodnicy „nie wypili jednak zbyt dużo”.

Flickr/Public.Resource.Org/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr
Flickr/Public.Resource.Org/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr
Flickr/Public.Resource.Org/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr