Plan był nad wyraz ambitny. Głęboko pod lodem miały się ciągnąć tunele, pokrywając w sumie powierzchnię ponad 83 tysięcy kilometrów kwadratowych. Budowa potężnego kompleksu nawet się rozpoczęła. W głębinach stanął szpital, sklep, a nawet kino.

O wybudowanym w północno-zachodniej części Grenlandii Camp Century, zwanym „miastem pod lodem”, miało wiedzieć jak najmniej osób. Nic dziwnego, skoro miała to być część kompleksu trzy razy większego od Danii, z którego Stany Zjednoczone „chciały w czasie Zimnej Wojny wystrzelić rakiety balistyczne w kierunku Związku Radzieckiego” – czytamy na dailymail.co.uk. W najlepszych latach mieszkało tutaj nawet 200 żołnierzy. Chodzili do wzniesionego pod lodem kościoła, bawili się w tutejszym kinie. 

Oczywiście, nikt głośno o tym nie mówił. Oficjalnie Camp Century było miejscem, gdzie inżynierowie testowali technologie budowlane, zdolne wytrzymać w niesprzyjających warunkach grenlandzkiego mrozu. Niestety, nikt nie wziął pod uwagę nieustannego ruchu lodu, pokrywającego Grenlandię. W 1966 roku, zaledwie 7 lat po wybudowaniu bazy, jej mieszkańców trzeba było ewakuować. 

„Amerykanie zabrali przenośny reaktor jądrowy, który zapewniał ciepło i elektryczność, ale zostawili blisko 200 tysięcy litrów oleju napędowego i ścieków” – donosi brytyjski dziennik, powołując się na międzynarodowy raport, opublikowany w sierpniu 2016 roku. Wśród pozostawionych pod lodem nieczystości mają się znajdować między innymi radioaktywna woda (chłodziwo do reaktora) oraz szkodliwe związki chemiczne, zwane Polichlorowanymi bifenylami. 

Wikipedia/U.S. Army Corps of Engineers, Cold Regions Research and Engineering Laboratory/public domain | Źródło: Wikipedia

W latach 60., kiedy opuszczano bazę, jej twórcy liczyli na to, że resztki infrastruktury oraz szkodliwe związki nigdy nie ujrzą światła dziennego. Camp Century wybudowane było blisko 12 metrów pod lodem, ale znikało pod nim coraz głębiej. Z czasem grubość lodowej warstwy urosła do 35 metrów – donosi theguardian.com. Wówczas jednak nikt nie słyszał nawet o efekcie cieplarnianym.

Nieoczekiwanie „od 2003 do 2010 roku warstwa lodu, pokrywająca wyspę, zaczęła się topić dwa razy szybciej niż w ciągu całego XX wieku” – donosi brytyjskie medium. Odsłonięcie amerykańskiej bazy jest więc bardziej niż realne. Tymczasem wciąż nie wiadomo, kto powinien wysprzątać Grenlandię ze szkodliwych resztek. Kiedy w 1951 roku Dania, do której wówczas w pełni należała wyspa, wyraziła zgodę na wybudowanie w tym rejonie przez Amerykanów 33 baz wojskowych i stacji radiowych, nie uściśliła, kto będzie odpowiedzialny za śmieci. 

Grenlandia, która od 1979 roku ma własny Parlament, domaga się jak najszybszych działań. – Skoro Dania podpisała umowy z USA, dotyczące budowy Camp Century, odpowiedzialność za posprzątanie spoczywa tylko na niej – twierdzi grenlandzki minister spraw zagranicznych Vittus Qujaukitsoq, cytowany przez dailymail.co.uk. Obie strony są „w ścisłym kontakcie”, pomoc zaoferowały też Stany. Na razie jednak nic o konkretnych działaniach nie wiadomo.