Ziemia zaczęła pękać. Przed 12-latkiem tak nieoczekiwanie, że mało brakowało i dzieciak zginąłby w głębokiej pieczarze. Autostrada, dopiero co oddana, wyglądała jak po trzęsieniu ziemi. Z dziur leciał śmierdzący dym, zatruwający powietrze. 

Mieszkańcy Centralii, górniczej miejscowości w Pensylwanii, zaczęli się ewakuować. Z blisko tysiąca czterystu zostało tu do dziś ledwie około dziesięciu. „Przekonują, że węgiel, palący się pod ich stopami, nie stanowi już zagrożenia ani dla nich, ani dla jakości powietrza” – zauważa citylab.com. Tymczasem naukowcy twierdzą, że podziemne złoża mogą się palić bez przerwy jeszcze przez 250 lat. 

Flickr/Dmitry K/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Już teraz płoną od ponad 50. Bo wszystko zaczęło się w 1962 roku, kiedy to, z nieznanych do końca przyczyn, zajęły się śmieci w jednej z tutejszych kopalni. „Strażacy na początku starali się to ugasić, szybko jednak zrezygnowali, z powodu braku funduszy i przeświadczenia, że nie jest to sytuacja kryzysowa” – donosi portal. Wszyscy myśleli, że ogień wkrótce wygaśnie. Niestety, zajęły się od niego podziemne złoża węgla, biegnące pod całym miastem. 

Ludzie nie wiedzieli, co zrobić. Z jednej strony strażacy znów podjęli walkę z ogniem, usiłując zasypać wejścia do kopalni mokrym piachem, aby odciąć dopływ tlenu, a z drugiej władze jakby nigdy nic otwierały kolejny odcinek autostrady Route 61, biegnącej przez miasto. Śmierdzące powietrze dusiło ludzi w domach, asfalt w autostradzie pękał, ale go łatano.

Zobacz, jak dziś wygląda Centralia:

Dopiero w 1984 roku władze zdecydowały się ewakuować mieszkańców Centralii. Potężny program wykupu mieszkań i gruntów pochłonął prawie 42 miliony dolarów. Najpierw wyprowadziło się stąd trochę ponad tysiąc osób, a do początków lat 90. zostało tu ledwie nieco ponad dziesięć. Żyją w „mieście duchów” - pozbawionym kodu, w którym nie działa poczta, nie ma sklepów ani szkoły, a resztki budynków świecą pustkami. 

Droga, która niegdyś miała łączyć Centralię ze światem, dziś nazywana jest „Autostradą Graffiti”, bowiem całą pokrywają kolorowe napisy ludzi, którzy zaglądają tu z ciekawości, głównie po to, żeby poczuć atmosferę, która miała zainspirować twórców horroru „Silent Hill”. Czasem podczas spaceru zapędzi się tu mieszkaniec któregoś z pobliskich miasteczek. - Lubię szczególnie tę opuszczoną autostradę. To bardzo spokojne miejsce, na dodatek takie, pozwala mi poczuć tę całą historię, kiedy się tutaj przechadzam – tłumaczy Nicholas Cellucci, cytowany przez republicanherald.com.

Flickr/hanjeanwat/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr