„Pij mate, tylko mate, przyjacielu. Tutaj, w River Plate, czekolada nie jest modna” – śpiewał w XIX wieku Santiago Ramos, w pierwszym tangu napisanym w Argentynie. Ojczyźnie yerba mate i miejscu, w którym najpierw nazywano ten gorzki napój „darem od bogów”, a potem „demonicznym wynalazkiem”. Nawet usilne starania Jezuitów i kościoła katolickiego nie zwalczyły jednak fascynacji mate. Z Argentyny podbiła ona Brazylię i Urugwaj, Europę Wschodnią, a nawet Azję. 

Jeszcze w XVII wieku za jej picie groziła ekskomunika. Jezuici, którzy przybyli na tereny dzisiejszej Argentyny, aby „nawracać niewiernych” przekonywali bowiem, że ten „szatański napar skutecznie utrudnia krzewienie chrześcijaństwa wśród Indian Guarani” – tłumaczy nativeleaf.co.uk. Nic dziwnego, skoro tubylcy wierzyli, że yerba mate jest darem wprost od bogów.  

Związane z tym było kilka legend. Najpopularniejsza mówiła o bogini Yari (opiekunce Księżyca), która przekazała ludziom recepturę przygotowywania napoju w podzięce za uratowanie życia. Pewnego dnia bowiem, kiedy wędrowała po ziemi pod postacią pięknej dziewczyny, zaatakował ją jaguar. Byłaby niechybnie zginęła, gdyby w tym miejscu nie pojawił się stary Indianin i nie zabił rozwścieczonego zwierzęcia. Inna opowieść wspomina boga Pa’ I Shume, który również spacerował po ziemi i pewnego wieczoru, po szczególnie mozolnej wędrówce, został hojnie ugoszczony przez starego tubylca i jego córkę. W podzięce pokrył okoliczne lasy ostrokrzewem paragwajskim (zwanym przez Indian ca’a), z którego produkuje się właśnie mate. 

Flickr/Sam Verhaert/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Guarani za nic mieli ekskomunikę, wierzyli bowiem, że napój nie tylko łączy ich z bogami, ale również zapewnia zdrowie i siłę. Był to także jeden z głównych towarów, którymi handlowali z innymi plemionami. „W obrębie terytoriów tego ludu yerba mate cieszyła się większym powodzeniem niż kakao, cukier, a nawet tytoń czy wino” – tłumaczy nativeleaf.co.uk. 

Jezuici zauważyli to stosunkowo szybko i radykalnie zmienili podejście do yerba mate. Oto bowiem zamiast zwalczać, zabrali się do jej... uprawiania. Wkrótce potem zaczęły również powstawać prywatne, lokalne biznesy. W ciągu dziesięcioleci dzisiejsza Argentyna stała się głównym producentem i eksporterem gorzkiego napoju. Najpierw na tereny Brazylii, Urugwaju i Paragwaju. Potem, głownie za sprawą imigrantów z Ukrainy i Polski, do Europy Wschodniej. Stamtąd już do Azji. Największy boom nastąpił na przełomie XIX i XX wieku. Oto na przykład kiedy jeszcze w 1989 roku jedna z argentyńskich prowincji, Misiones, produkowała rocznie zaledwie tysiąc ton suszonych liści, już blisko 30 lat później – nawet 20 tysięcy ton! 

Flickr/Juan Pablo Olmo/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Mate stała się „jednym z najważniejszych elementów codziennego życia w Argentynie” – zapewnia argentina.travel. I to do tego stopnia, że dziś organizowane są nawet wyprawy „śladami yerba mate”, podczas których w „największych plantacjach bierze się udział w zbiorach, suszeniu, mieleniu oraz pakowaniu produktu”. Połączonych, oczywiście, z degustacją. I to nie tylko samego napoju, ale również szeregu innych dań, przygotowywanych na bazie yerba mate. Dodawane jest ono bowiem między innymi również do chleba, lodów, serów, a nawet likierów i piwa. W argentyńskiej kuchni jest powiem blisko 200 produktów, w których używa się tego dodatku – zapewnia argentina.travel.

Flickr/The Travelista/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr
Flickr/Beatrice Murch/CC BY-SA 2.0 | Źródło: Flickr