W ciągu blisko 80 lat istnienia Golden Gate doczekał się niechlubnego miana „mostu samobójców”. Nic dziwnego, skoro jak dotąd zabiło się skacząc z niego ponad 1400 osób – przekonuje bbc.com. Rekord padł w 2013 roku, kiedy zginęło 46 osób. Problem stał się do tego stopnia palący, że w 2014 roku władze zaakceptowały pomysł… rozwieszenia przy moście „siatki na samobójców”. 

Śmierć była związana z mostem od samego początku – kiedy wystartowały prace przy jego budowie, główny inżynier Joseph Baermann Strauss niczego się nie bał tak bardzo, jak właśnie śmiertelnych wypadków. Nie można się dziwić, skoro wielu robotników kompletnie nie znało się na budowie. Był początek XX wieku, pracy nie miał co czwarty Amerykanin i kiedy twórcy mostu zaczęli szukać pracowników, zgłaszał się, kto mógł. Chociażby 25-letni Slim Lambert, który wcześniej pracował na porcie, rąbał drewno, a nawet był… kowbojem – przekonuje pbs.org. 

Strauss pilnował więc swoich podwładnych z nadzwyczajną skrupulatnością. – Wystarczyło, że wychyliłeś się, stojąc na jednej nodze, wylatywałeś z roboty – wspomina jeden z pracowników, cytowany przez mentalfloss.com. 

Nic dziwnego, skoro „mgła pojawiała się i znikała, i tak przez cały dzień. A wraz z nią pojawiała się wilgoć. Kiedy jest mokro, metal staje się śliski jak lód” – wspomina inny. – Chodzenie cały dzień w te i wewte robi się niezwykle ryzykowne. 

Wszyscy musieli nosić specjalne okulary, dzięki którym nie oślepiało ich słońce, smarować dłonie i twarze kremem, chroniącym skórę przed spierzchnięciem, a nawet… dbać o dietę. Restrykcyjne zarządzanie głównego inżyniera przyniosło efekty – niemal przez cały czas trwania budowy nie zginął ani jeden mężczyzna. Dopiero kilka miesięcy przed oddaniem mostu, wydarzyło się kilka wypadków (spadające elementy budowy, upadek z dużej wysokości), w których zginęło kilkanaście osób. 

Flickr/Vincent Lock/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Otwarcie kosztującego niemal 35 mln dolarów mostu było nie lada wydarzeniem. Świętowanie trwało tydzień. Pierwszego dnia Golden Gate przemierzało nawet 15 tysięcy osób na godzinę. Płacili jakieś 25 centów za wejście i mogli bez skrępowania przechadzać się, a nawet jeździć na wrotkach, lub stąpać na… szczudłach. Pod długim na ponad 2700 metrów moście płynęła flota 42 okrętów marynarki wojennej. Było się z czego cieszyć, gdyż mało brakowało, a most w ogóle by nie stanął. O zezwolenia trzeba się było ubiegać osiem lat. Pomysłodawców konstrukcji zalało bowiem… ponad 2300 pozwów! Most nie podobał się mieszkańcom i właścicielom promów. Kiedy jednak rozpoczęto w końcu budowę, ponad 100 tysięcy osób przyszło, żeby to zobaczyć.