To tutaj powstaje niemal 50 filmów tygodniowo. W całym 2013 roku było ich blisko 2 tysiące. Dzięki temu nigeryjski przemysł filmowy wyprzedził nawet Hollywood pod względem ilości wyprodukowanych obrazów. Bardziej płodny jest tylko Bollywood. 

Nigeryjskie filmy najpierw podbiły całą Afrykę – od Ghany po Republikę Południowej Afryki, a wkrótce potem również Amerykę i Europę, pojawiając się w tamtejszych telewizjach. Na przykład od 2008 roku na kanale „Nollywood Movies” Ruperta Murdocha.

Szacuje się, że cały nigeryjskich rynek filmowy jest warty blisko 3,3 miliardów dolarów – donosi fortune.com. To tutaj zatrudnienie znajduje blisko milion osób. Głównie ze względu na to, że produkcją filmów może się zajmować… praktycznie każdy. Filmy okręcone są w prywatnych domach, na placach, targach – dosłownie wszędzie, dlatego też wielu turystów zwiedzając Nigerię poszukuje miejsc, które zna z ekranu. 

Nigeryjskie kino ma niebagatelny problem

Większość produkcji, opierających się głównie na rodzinnych dramatach i kulcie voodoo, powstaje w przeciągu miesiąca i nie kosztuje więcej niż 25 tysięcy dolarów. Nie wchodzi jednak do kin, tylko wypalana jest na setek tysięcy DVD i trafia wprost na uliczne targi. Dziennie takich płyt udaje się sprzedać nawet 200 tysięcy sztuk! – zdradza globalriskinsights.com. Dzięki temu wystarczą dwa, trzy tygodnie, żeby inwestycja filmowców się zwróciła. 

Wyobraźnię wciąż pobudza historia pierwszego producenta – sprzedawcy elektroniki Kennetha Nnebue, który w 1992 roku nakręcił w kilka tygodni film „Living in bondage”, wydając zaledwie 12 tysięcy dolarów, i sprzedając go w liczbie… miliona kopii, jeszcze na kasetach VHS. 

Flickr/Paul Keller/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr

Do dziś każdy chce spróbować szczęścia i uszczknąć z wielkiego, filmowego biznesu, coś dla siebie. Dlatego też największą bolączką Nollywood jest piractwo. – Wartość rynku jest ogromna, jednak legalna sprzedaż stanowi tylko około 1 proc. Cała reszta pochodzi z reprodukcji nieautoryzowanych sprzedawców, którzy oferują płyty za jakieś 2 dolary – alarmuje fortune.com. 

- Z tego powodu tracimy miliony. To jakiś koszmar – utyskuje gwiazdor Ngozi Ezenu w rozmowie z „National Mirror”. Ta sytuacja odbija się bowiem również na gażach aktorów. Nawet ci najbardziej popularni nie zarabiają więcej niż 3 tysiące dolarów za film. Gwiazdy Nollywood, porównywane z amerykańskimi kolegami, wypadają, delikatnie mówiąc, blado. 

Oto bowiem na przykład Johnny Depp jest warty blisko 400 milionów dolarów, Leonardo DiCaprio – 235 milionów, a Tom Cruise nawet 470 milionów. Tymczasem w najnowszym zestawieniu najlepiej zarabiających Nigeryjczyków pierwsze miejsce zajął Richard Mofe Damijo z zaledwie… 15 milionami dolarów. I nie jest to bynajmniej niedoświadczony wykonawca, a zdobywca statuetki najlepszego aktora Afrykańskiej Nagrody Filmowej AMAA oraz Komisarz do spraw Kultury i Turystyki w Nigerii.