W granitowych skałach góry, tuż za czołem Lincolna, znajduje się długa na 21 metrów komnata, która miała skrywać największe skarby Stanów Zjednoczonych.
Miały się tu znaleźć i Konstytucja, i Deklaracja niepodległości Stanów Zjednoczonych. I to nie tyle dla obecnych, co przyszłych pokoleń. Projektant Gutzon Borglum był bowiem przekonany, że każdą cywilizację, tak samo jak chwile wzlotów, czeka i sromotny upadek. Również USA. „To, że cztery twarze wyryte w Mount Rushmore są bez problemu rozpoznawalne nawet przez dzieci, nie oznacza, że kiedyś nie staną się równie tajemnicze jak Stonehenge” – przekonuje history.com, przytaczając gorzkie słowa samego architekta: „Każda rozwijająca się cywilizacja zapomina o swoich przodkach”.
Stąd też pomysł komnaty, która miała pełnić rolę swoistej kapsuły czasu. I izby pamięci. Wizja projektanta była spektakularna: oto do sali, zwanej „Hall of Records” miała prowadzić blisko 250-metrowa klatka schodowa. A w środku… „zapisy wszystkiego tego, do czego dążyliśmy i co udało się dokonać” – przekonywał Borglum. I cała masa pamiątek – od najważniejszych dokumentów, po 20 popiersi najwybitniejszych Amerykanów, z Benjaminem Franklinem i braćmi Wright na czele. Zwiedzających miał witać, tuż przy wejściu, potężny orzeł z brązu, ze skrzydłami rozpiętymi na ponad 11 metrów.
Prace nad realizacją spektakularnego projektu rozpoczęły się w 1938 roku, jednak zaledwie po roku (i osiągnięciu tylko nieco ponad 20 metrów w głąb litej skały), zostały przerwane. Amerykański rząd podliczył bowiem skrzętnie kosztorys „Hall of Records” i uznał, że budowa zupełnie się nie opłaca. Zamiast tego nakazał projektantowi skupić się na popiersiach prezydentów.
Nie było to pierwsze fiasko lotnych wizji Borgluma. Zamiast sekretnego pokoju pierwotnie zakładał on bowiem stworzenie… potężnej inskrypcji. Wykuta tuż obok głowy Washingtona, długa na nieco ponad 37 metrów i wysoka na 24, miała „upamiętniać dziewięć najważniejszych wydarzeń w historii USA, od 1776 roku po 1906” – czytamy na history.com. Projektant nie znalazł jednak dużego poparcia. Podobnie jak wówczas, gdy proponował, aby rzeźbieni w ranicie prezydenci uwiecznieni byli aż do pasa.
Porzucona, niedokończona komnata stała zapomniana aż do 1998 roku, kiedy to potomkowie wizjonera umieścili w niej 16 porcelanowych tabliczek, na których wyryto między innymi słowa Deklaracji niepodległości oraz biografię samego Borgluma. Zamknięto je w pudełku z drewna tekowego i przykryto 1200-funtowym granitem. – Oto koniec wizji Mount Rushmore, takiej, jaką widział mój ojciec – stwierdziła wówczas Mary Ellis.