Pod budynek szkoły w Michigan zajeżdżają dziesiątki czerwonych samochodów. Na tablicach rejestracyjnych: „HOHOHO”, „IMCLAUS”. Ponad sto osób przyjechało tu z całych Stanów, Kalifornii, a nawet Danii i Norwegii. 

Przez trzy dni będą się uczyć, jak tańczyć do świątecznych piosenek i jak je śpiewać bez zająknięcia się – przynajmniej po kilka zwrotek! Dowiedzą się, jak udzielać telewizyjnego wywiadu, wystrugać z drewna autko i jak krzyknąć donośne „ho, ho, ho!”, żeby nikt nie miał wątpliwości, z kim ma do czynienia. 

Będą piec ciastka, uczyć się na pamięć historii świętego Mikołaja (w tym koniecznie wszystkich imion elfów!), karmić renifery, powozić sanie i rozciągać ciała na zajęciach jogi. „Santa Leon McBryde, niegdyś profesjonalny clown, nauczy ich wielu przydatnych sztuczek: jak podkręcić wąsy, jak nałożyć róż na policzki, by nabrały zdrowego, rumianego wyglądu oraz jak dbać o cały zarost” – donosi huffingtonpost.com. 

Pixabay/tookapic / public domain | Źródło: Pixabay

Szkoła Charles W. Howard Santa Claus w Midland w stanie Michigan ma doświadczenie w szkoleniu profesjonalnych Mikołajów. Wieloletnie. Założył ją bowiem już w 1937 roku aktor Charles W. Howard – człowiek, który dziesiątkami lat odgrywał świętego. Wtedy jeszcze placówka mieściła się w Nowym Jorku. Kiedy jednak Howard zmarł, „Harvardem dla Mikołajów”, jak niektórzy zwą to miejsce, zajęła się dwójka wieloletnich uczniów Mary Ida i jej mąż Nate Doan i to oni przenieśli go do Midland. Nieco później, już w latach 70., kierownictwo przejęli kolejni uczniowie Tom i Holly Valent. Mary Ida wciąż jednak chodzi na zajęcia. – To jest jak coroczny zjazd rodzinny – przekonuje w rozmowie z cnn.com.

Rzeczywiście, większość z blisko stu uczniów, którzy przyjeżdżają na zajęcia w listopadzie, to stali bywalcy. „Niektórzy z nich to profesjonaliści, którzy chcą sobie na emeryturze nieco dorobić, inni pielęgnują rodzinną tradycję i odgrywają świętego w szkołach lub kościołach” – zauważa amerykański portal dodając, że jest tu i kilku takich, co to po prostu lubią, jak dzieciaki patrzą się na nich szeroko otwartymi oczami. 

Wielu wyda na „zabawę w świętego Mikołaja” grube setki, jeśli nie tysiące dolarów. Bo profesjonalny kostium to nawet jakieś 3 tysiące dolarów, porządna broda – blisko tysiąc, a para skórzanych butów – dodatkowe 700 dolarów – szacuje cnn.com. Ale i tak najbardziej denerwują się z powodu „ogromnej odpowiedzialności”. 

„Bo już setki lat temu społeczeństwo uznało, że to właśnie ta postać jest odpowiedzialna za tworzenie tego, co nazywamy „magią świąt” – dodaje serwis. – „Jako święty Mikołaj musisz więc sprawić, żeby dzieciaki, czyli najbardziej ciekawskie i spostrzegawcze istoty na świecie, uwierzyły”. Trudne zadanie.

Zobacz, jak wyglądają lekcje: