Erich von Däniken pisał, że kosmici maczali swoje zielone ręce w budowie piramid. Niejacy Peter Krass i Reinhard Habeck dowodzą, że starożytni Egipcjanie znali elektryczność i na reliefach w podziemiach świątyni Hathor w Denderze widzą starożytne żarówki. A ja podczas ostatniej wyprawy nad Nil zwariowałem na punkcie Abydos, zapomnianego sanktuarium Ozyrysa w środkowej części kraju. Choć znam Egipt prawie tak dobrze, jak Polskę, tu dotarłem pierwszy raz. Na jednym z reliefów jest przedstawiony, co tu dużo mówić, helikopter. Obok wyryto łódź podwodną no i coś, co przypomina latający spodek. Nie wierzyłem... Musiałem o tym napisać książkę.

"Set Maat - Siedlisko Prawdy", autor: Tomasz Bonek

Książkę "Set Maat" znajdziesz w tych księgarniach internetowych

Kiedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że za prawie 2,5 tys. lat ludzie zaczną tłumnie pielgrzymować do Mekki, no albo chociaż do Jerozolimy, a potem do Częstochowy, Lourdes, Lichenia czy Wambierzyc, każdy pobożny Egipcjanin chciał - choć raz w życiu - odwiedzić świątynię w okolicach starożytnego miasta Tanis, dziś Abydos.

W czasach tzw. Nowego Państwa - już po tym jak faraon-heretyk Echnaton chciał wyrugować wiarę w wielu bogów, a później jego syn Tutenchamon przywrócił dawny porządek - kult Ozyrysa kwitł w najlepsze.

Bóg bez członka

Promienie słoneczne wdzierają się do wnętrza przez specjalne świetliki | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń

Isir, tak nazywali go starożytni, był bogiem śmierci i odradzającego się życia. To przed nim stawał każdy po zgonie, nawet faraon. Był wielkim sędzią umarłych, który dowodził ceremonią ważenia serc, która w mitologii egipskiej była przepustką w zaświaty. Syn bogini Nut i boga Geba, brat Seta, Izydy i Neftydy, władał ziemią oraz Polami Jaru, czyli krainą zmarłych.

Nauczył ludzi uprawy roli, został jednak zabity i poćwiartowany przez swojego brata Setha, który rozrzucił po świecie jego członki. Bo panowie się skonfliktowali. Z pomocą innych bogów przywróciła go do życia Izyda, uznawana później m.in. za boginię medycyny, która pozbierała umartwione członki brata i złożyła z nich mumię - tak zapoczątkowała zwyczaj mumifikacji.

Odnalazła wszystkie, z wyjątkiem penisa, który zaginął gdzieś na dnie Nilu, co zresztą miało pozytywne skutki dla Egipcjan, bo zapewniało życiodajne wylewy rzeki.

Wnętrze świątyni w Abydos | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń

Ozyrys był w Egipcie czczony od czasów najdawniejszych, jednak w okresie panowania Setiego I (prawdopodobnie od 1294 do 1279 p.n.e.) stał się jednym z najważniejszych bóstw w panteonie, przewyższając nawet lokalnie w hierarchii bóstwa słoneczne, uważane za najważniejsze przez tysiące lat. Egiptolodzy podejrzewają, że jego pierwowzór mógł być postacią historyczną, pierwszym władcą, który zjednoczył plemiona żyjące w delcie Nilu.

W czasach Nowego Państwa grób faraona Dżera panującego około 3000 r. p.n.e., władcy właśnie jednej z pierwszych dynastii, uznawany był nawet za miejsce pochówku Ozyrysa. Dlatego rosła popularność dzisiejszego Abydos, a król Chendżer z XIII dynastii kazał postawić tam święte posągi. W tym czasie miejsce to stało się centrum pielgrzymek. To tu odbywały się największe święta owych czasów - wielkie misteria ozyriackie.

Świątynia zapomniana na 1,5 tysiąca lat

Kult Ozyrysa był tak rozpowszechniony, a znaczenie boga tak ogromne, że nie mógł obojętnie przejść wobec tych faktów żaden rozsądny władca. Religia była przecież głównym narzędziem władzy każdego faraona, a kapłani najważniejszymi żołnierzami i administratorami państwa. W Abydos zainwestowali więc najpotężniejsi władcy w tamtych czasach: Seti I i jego syn, Ramzes II, zwany Wielkim - najdłużej panujący faraon w historii.

Przebudowali oni całkowicie miejscową świątynię. Uporządkowali starożytną nekropolię znajdującą się w okolicy - chowano tu, w świętej ziemi, zmarłych - w tym także królów - od samego początku państwa egipskiego. Na reliefach i posągach przedstawili siebie, jako namaszczonych przez najważniejszego z bogów, otoczonych jego opieką, wypełniających najwyższe posłannictwo, działających z jego polecenia.

Świątynia złożona z siedmiu kaplic poświęcona była siedmiu bogom. Najważniejsze z nich oddano Ozyrysowi, Izydzie i ich synowi Horusowi. W środkowej części znajdowała się podobna, dla kultu Amona. W kolejnych dwóch władali Ptah i Re-Harakhte. Ostatnia z kaplic była poświęcona Setowi.

Świątynia w Abydos jest jednym z niewielu zabytków, w których zachowały się oryginalne, kolorowe zdobienia | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń

Złoto kipiało tu zewsząd. Malowidła i reliefy były jednymi z najokazalszych w ówczesnym świecie. Blask i bogactwo świątyni nie miało sobie równych przez wiele lat, ustępowały jedynie świątyni w Karnaku. Ale po upadku starożytnego świata wszystko przepadło. Abydos pochłonęła pustynia.

Miejsce kultu Ozyrysa odkrył na nowo, dopiero w 1859 roku, francuski archeolog Auguste Mariette. Wiele z zabytków przez stulecia uległo jednak bezpowrotnie zniszczeniu. Na starożytnej nekropolii stoją dziś współczesne domy, których mieszkańcy co jakiś czas, od lat, odnajdują zabytki starożytnego świata, które później, w większości, trafiają przemytem do zachodnich antykwariatów i nielegalnych kolekcji.

Nic dziwnego, bo władze egipskie prawie wcale nie interesują się tym miejscem. Abydos leży bowiem poza głównymi szlakami turystycznymi, z dala od piramid w Gizie, Doliny Królów na zachodnim brzegu Luksoru czy najpopularniejszego kurortu nad morzem Czerwonym - Hurghady. Są takie dni, że nie ma tu nikogo obcego, wiatr hula po korytarzach, a Mustafa prowadzący przyświątynną knajpę ledwo wiąże koniec z końcem.

Jedynymi klientami są wówczas miejscowi, wpadający na szklaneczkę naparu z hibiskusa i sziszę z tytoniem jabłkowym. Najbardziej zadowolone z tego spokoju są pustynne psy, którym nikt nie przeszkadza w wygrzewaniu się na piachu przed wejściem do sanktuarium.

Starożytny helikopter

Tym razem jechałem, aby przede wszystkim sprawdzić, co zmieniło się w kraju po obaleniu rządu Mubaraka i rewolucji zapoczątkowanej rok wcześniej na placu Tahrir w Kairze. Chciałem przejechać cały kraj wzdłuż Nilu, od granic z Sudanem w okolicach Abu Simbel, aż do Aleksandrii, nad morzem Śródziemnym.

Siedziałem przy komputerze i planowałem trasę. Postanowiłem, że najpierw, dla własnego bezpieczeństwa, kawałek trasy przejadę z większą grupą polskich turystów, a jeśli będzie spokojnie, ruszę dalej sam. Wymyślałem, co tu zobaczyć po drodze. Większość zabytków, już niejednokrotnie, oglądałem. Ale przypomniałem sobie o Abydos, do którego nie udało mi się dotrzeć nigdy wcześniej. Dotychczas, jakoś się tak składało, że albo byłem za bardzo na północ, albo za bardzo na południe. Miejscowość leży niemal w samym centrum kraju. Znałem ją więc tylko z literatury.

W Abydos, na ścianach świątyni zachował się poczet starożytnych faraonów | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń

Zacząłem szperać w sieci, by przygotować się do wizyty jak najlepiej. Niemal padłem z wrażenia, kiedy trafiłem na pewnym amerykańskim blogu na zdjęcia. Pomyślałem: O, nie, nie! Niemożliwe! Przesadzili z kombinowaniem w fotoszopie. Patrzyłem na fotografie reliefu ze świątyni w Abydos, które przedstawiały... helikopter, łódź podwodną i coś w rodzaju latającego spodka.

Wieczór miałem z głowy. Podobnych informacji nie było w internecie dużo, ale zdjęcia innych autorów były niemal identyczne. To nie mogła być mistyfikacja. Po godzinie szperania wiedziałem, że muszę to zobaczyć na własne oczy, że będzie to główny punkt mojej wyprawy.

Po paru dniach siedziałem w samolocie i czytałem kolejne wydruki z naukowych publikacji o Abydos. Leciałem znów do Egiptu po przygodę.

Niepierwszy wariat

Dotarcie do Abydos nie było łatwe. Pociąg tu nie dojeżdża. Regularnego połączenia autobusowego z któregoś z miast z lotniskiem brak. Lokalne biura podróży pomóc w zorganizowaniu wypadu nie chciały. To zbyt niebezpieczne. W okolicach, kilka miesięcy temu, zastrzelono Holendra. Po rewolucji niczego nie można być pewnym, lepiej omijać trasy poza popularnymi szlakami turystycznymi - usłyszałem w wielu agencjach.

Do upartych jednak świat należy. W końcu znalazłem wariata, który wozi turystów na zwiedzanie najważniejszych świątyń. - OK! Dam ci auto z kierowcą. Dobiliśmy targu.

Następnego dnia jechałem. Mijaliśmy punkty kontrolne, wyrażaliśmy swoją wdzięczność posterunkowym. W końcu stałem przed wejściem do najświętszego miejsca poświęconego Ozyrysowi. No i byłem rozczarowany. Budowla była niska, jednopiętrowa, mała w porównaniu z innymi zabytkami w Egipcie. Trochę przypominała słynną świątynię Hatszepsut, ale tylko trochę - była jakby wyciętym jej fragmentem, jednym poziomem. Była niemal identyczna jak grobowe sanktuarium Sethi'ego I w miejsowości Qurna w okolicach Doliny Królów.

Relief ze świątyni Ozyrysa | Fot.: Tomasz Bonek

Jednak już pierwsze wrażenie wewnątrz powaliło mnie na kolana. Półmrok, przedzierające się przez świetliki promienie słońca, bajecznie kolorowe malowidła, chyba najlepiej zachowane spośród wszystkich w Egipcie, to wszystko tworzyło niepowtarzalny klimat. Poczułem się, jakbym przeniósł się w czasie. Stan euforii przerwał strażnik: - Hej, mister. Chcesz zobaczyć helikopter? - zapytał grzecznie, oczekując oczywiście bakszyszu, czyli wynagrodzenia pieniężnego, za pokazanie mi czegoś niezwykłego. Nie mogłem odmówić, choć poczułem kolejne rozczarowanie: Cholera, to nie takie wielkie odkrycie, skoro pewnie wszystkim to pokazują. Wiedziałem już jednak, że fotografie znalezione w internecie były autentyczne.

Moja ekipa była jedynymi turystami tego dnia w Abydos. Egipcjanin wymamrotał: Przez tę rewolucję coraz mniej wariatów przyjeżdża do nas, by szukać śladów starożytnego UFO. Szkoda. Brak wariatów, brak pieniędzy.

Wkręt ufologów

Egipski maruda zaciągnął mnie pod relief. Kazał mi zadrzeć głowę do góry i profesjonalną latareczką wyciągniętą gdzieś z zakamarków swojej galabiji, oświetlił mi fragment, który tak bardzo chciałem zobaczyć. Ujrzałem helikopter! Nie, nie musiałem się wysilać, zastanawiać, on tam był faktycznie. Trochę gorzej z pozostałymi opisywanymi przez ufologów pojazdami, ale po przyjrzeniu się i one stały się wyraźne. Była tam jeszcze łódź podwodna i latający spodek.

Czy te reliefy ze świątyni w Abydos przedstawiają starożytny helikopter i łódź podwodną z czasów faraonów? | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń

Istnienie tych obiektów jest wykorzystywane przez zwolenników spiskowych teorii dziejów do udowadniania, że kosmici nie dość, że istnieją, to jeszcze kształtowali starożytne cywilizacje, w tym tę egipską. Rozmaici paranaukowcy dowodzą na ich podstawie, że zaawansowana technologia była znana już kilka tysięcy lat temu. Snują opowieści o udziale Obcych w dziele tworzenia dawnego świata, albo - jeśli nie kosmitów - to chociażby mieszkańców zaginionej Atlantydy.

Egiptolodzy zdecydowanie i jednogłośnie odrzucają te przypuszczenia. Twierdzą, że na przestrzeni wieków erozja doprowadziła do tego, co widzimy dzisiaj. A wszystko przez niedbałość starożytnych mistrzów. Częstą praktyką przed wiekami było zstępowanie jednych inskrypcji kolejnymi. Tak zmieniano imiona władców w świątyniach i na przedmiotach użytkowych składanych w ich grobach. Przeróbki były na porządku dziennym. Tak też miało być z kartuszem Sethiego I, który miał zostać zastąpiony imieniem jego syna Ramzesa II. Artyści mieli w tym celu napis dedykowany ojcu pokryć tynkiem, a w nim wyryć imię następcy. Erozja miała być kolejnym artystą i figlarzem. To, co widzimy dziś, to efekt działania wody kapiącej z sufitu, utleniającego działania powietrza, przypadku.

Naukowcy podkreślają też, że zgodnie z manią starożytnych Egipcjan przejawiającą się w chwaleniu jak się tylko się da i gdzie tylko się da wszystkimi swoimi zdobyczami wojennymi i cywilizacyjnymi, jeśli helikoptery istniałyby faktycznie, z pewnością nie byłoby to jedyne miejsce, w którym je pokazano. Tymczasem jest to jedyny relief znaleziony w całym państwie.

Tak czy owak, wierząc czy nie wierząc, warto zobaczyć te pojazdy na własne oczy.

I jeszcze jedno, na koniec. Czy wiecie, że Ozyrys na wszystkich malowidłach przedstawiany jest jako człowiek zielony?

Sala hypostylowa świątyni Ozyrysa w Abydos | Fot.: Tomasz Bonek, Źródło: Wyprawy Marzeń