To nic, że średnia roczna temperatura w stolicy kraju wynosi tylko 5 stopni Celsjusza, a w grudniu i styczniu zaledwie przez cztery godziny świeci słońce. W 1941 roku Islandczycy wymyślili sposób, by uprawiać egzotyczne owoce i trzymają się go do dziś. 

Plantacja znajduje się niedaleko miejscowości Hveragerði i należy do Islandzkiej Akademii Rolniczej. Jest stosunkowo niewielka – mierzy ledwie 11 tysięcy stóp kwadratowych, a więc zajmuje powierzchnię około ¼ boiska piłkarskiego. Rocznie powstaje tutaj do 2 tysięcy kilogramów owoców – przekonuje icelandmag.visir.is. To niewiele, dlatego kraj wciąż sprowadza ponad 18 tysięcy bananów rocznie na jednego mieszkańca. Tym bardziej, że islandzkimi nie każdy może się raczyć. Jedynie studenci i pracownicy uczelni. Akademia Rolnicza nie może bowiem sprzedawać owoców swoich upraw. 

Islandczyków jednak to nie martwi. – „Masy ludzi przyjeżdżają do nas tylko po to, żeby popatrzeć na plantację. Stała się sławna. Może nie ma w niej jakiejś potężnej liczby bananowców, ale turyści są porażeni świadomością, że coś takiego w ogóle było u nas możliwe” – cieszy się ogrodnik Stefán Deildartungu, cytowany przez Modernfarmer.com. 

Choroba panamska niestraszna Islandii?

Banany są uprawiane w szklarniach, ogrzewanych przez źródła geotermalne. W ten sam sposób już w latach 20. ubiegłego wieku Islandczycy ogrzewali swoje mieszkania. – „To niezwykle tanie i efektywne źródło energii odnawialnej” – zauważa rolniczy portal. 

Flickr.Jerick Parrone.CC BY-SA 2.0 | Źródło: Flickr

Pierwsza plantacja powstała jeszcze w latach 40. Jednak już w 50. okazało się, że produkcja bananów jest zupełnie nieopłacalna. Bowiem dostarczenie im ciepła to nie wszystko. Rośliny te potrzebują jeszcze dużo światła, a tego na Islandii brakuje.

Szczególne w zimie, gdy słońce świeci mocno najwyżej przez cztery godziny. Skutkiem tego owoce, które dojrzewają w Afryce w przeciągu kilku miesięcy, tutaj potrzebują ich przynajmniej 18. – „Wymaga to od nas niezwykle dużo pracy, żeby utrzymać się z tak niewielką wydajnością bananowców” – utyskuje zarządca cieplarni Elias Óskarsson.

Obok bananów Islandzka Akademia Rolnicza uprawia w szklarni również inne tropikalne rośliny, między innymi kawę, kakao lub awokado. W ciągu ostatnich miesięcy o tamtejszych bananach zrobiło się jednak głośno, gdy media doniosły, że dzięki zupełnej izolacji owoce są doskonale chronione przed schorzeniami, które dziesiątkowały uprawy w innych rejonach świata. Mowa na przykład o chorobie panamskiej, zagrażającej bananom Cavendish, stanowiącym blisko 50 procent światowej produkcji. 

- „Kto wie, może opiekujemy się czymś naprawdę drogocennym?” – przekonuje Guðríður Helgadóttir, kierownik islandzkiej plantacji, cytowany przez icelandmag.visir.is.

Flickr/big-ashb/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr