Wszystko na to wskazuje, bowiem już teraz na blisko 332 tysiące Islandczyków przyjechało do tego kraju 325 tysiące Amerykanów. A prawdziwy boom dopiero się szykuje, bowiem od lat najwięcej z nich wybiera tę niewielką wyspę jako cel noworocznych wypadów. Trudno uwierzyć, że nagły wzrost popularności Islandii wiąże się z… katastrofą naturalną.

Był 2010 rok, kiedy wybuchł tamtejszy wulkan Eyjafjallajökull. Przez wiele tygodni wypluwał z siebie chmary dymu i pyłu, paraliżując ruch lotniczy w Europie. Przez kilka tygodni czołówki serwisów informacyjnych na całym świecie, również w Stanach, poświęcone były tylko temu. 

Wówczas jednak Islandia postanowiła przekuć klęskę w sukces. Media społecznościowe zalały filmiki zatytułowane „Zainspirowane przez Islandię”, „ukazujące tańczących i śpiewających ludzi, lodowce, fiordy i nagie kobiety, taplające się w gorących źródłach” – zauważa Vox.com. 

Flickr/Andrés Nieto Porras/CC BY-SA 2.0 | Źródło: Flickr

Trafili w dziesiątkę. W ciągu pierwszych czterech lat liczba biur podróży wzrosła ze 175 do ponad 770. Jeszcze w 2010 roku wyspę odwiedziło blisko 500 tysięcy turystów z całego świata, a potem ich liczba zaczęła gwałtownie i nieprzerwanie rosnąć. W tym roku jest ich, jak dotąd, ponad 1,6 mln – szacuje Vox.com. 

Nie bez znaczenia była również obniżka cen biletów lotniczych. Zwłaszcza tych, łączących Stany Zjednoczone z Europą, z przerwą na trasie właśnie na Islandii. „Ostatnio linia lotnicza WOW zaproponowała serię lotów z Los Angeles do Reykjaviku za 129 dolarów. Rozeszły się w kilka minut” – donosi news.com.au. 

Czujesz się, jak na Marsie

Amerykanów przyciągają tutaj przede wszystkim wyjątkowe krajobrazy. – Jesteś w sumie niezbyt daleko od Stanów, ale czujesz się, jakbyś był na zupełnie innej planecie – zauważa David Solomito z wyszukiwarki lotów i hoteli Kayak. – Ludzie oglądają zdjęcia zamieszczone na portalach społecznościowych i myślą, że ktoś to zrobił chociażby na Marsie!

Nie bez znaczenia jest również to, że Islandia od wielu lat nosi miano najbezpieczniejszego kraju na świecie. W istocie, rzecz pociągająca zwłaszcza dla Amerykanów, których ojczyzna w tym samym rankingu znajduje się na 103 pozycji. 

Turystyczny boom pozwolił podnieść się islandzkiej gospodarce z kryzysu, w jakim znajdowała się od 2008 roku. Tym niemniej powoli zmienia też samych mieszkańców. Większość z nich uważa (aż 90 procent! – przekonuje australijski portal), że turyści powinni płacić więcej, za korzystanie z tutejszych dóbr. Tym bardziej, że coraz głośniej zaczyna się mówić o ich zgubnym wpływie na środowisko naturalne (szczególnie indywidualnych turystów, na własną rękę przemierzających wyspę, często nie kierując się znakami, zostawiając za sobą porzucone odpady). 

Sam Reykjavik zapełnia się powoli hotelami, knajpkami i sklepikami z pamiątkami. „Niektórzy mieszkańcy rozważają wyprowadzkę w sezonie letnim, żeby zrobić miejsce dla nadciągających hord przybyszów” – zauważa news.com.au. - To już coraz mniej jest moje miasto. Zaczyna przypominać Disneyland – skarży się jedna z mieszkanek. 

Flickr/Daniel Enchev/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr
Flickr/Daniel Enchev/CC BY 2.0 | Źródło: Flickr