Kaśka rzucała się nie tylko na artystkę. Gorzej, że i na obsługę hotelową. Zdarzyło się, że Anna Dymna zatrzymała się we wrocławskim Hotelu Europejskim przy Piłsudskiego, niedaleko Dworca Głównego. Stąd miała bliżej, niż z Krakowa, do niewielkich Dobrzykowic, w których kręciła sceny do kilku filmów (na przykład kultowych "Nie ma mocnych").

Tylko w tym hotelu aktorka mogła się zameldować bez problemów z burą kocicą i kuwetą. Do czasu. Pewnego dnia, gdy kot czekał na powrót swej pani, do pokoju weszła sprzątaczka i nieświadoma niebezpieczeństwa, jakie na nią czyhało, zaczęła myć wannę, nisko pochylona.

Kaśka, przyzwyczajona do podobnych psikusów, nagle skoczyła kobiecie na plecy. Ta w krzyk: Diabeł, diabeł! – Afera nieziemska, skutkiem czego dyrekcja hotelu wyposażyła mnie w odkurzacz, środki czystości i odtąd sama sprzątałam pokój, bo baba zaklinała się na wszystkie świętości, że nie wejdzie do numeru, w którym straszy diabeł – wspomina artystka w „O psach, kotach i aniołach”. – Wkrótce przekwaterowano mnie na parter, w pokoju było okienko, z którego Kaśka wyskakiwała na daszek, a z niego hyc na podwórko, gdzie załatwiała swoje potrzeby.

Głównie – seksualne. Bo kotka miała w tym zakresie niespożyty apetyt…