„Spędziłam w morzu praktycznie całe życie i niezależnie od tego, jak gorąco jest na dworze, zawsze czuję chłód w kościach” – wyznaje blisko 60-letnia Kimiyo Hayashi w rozmowie z BBC. Jest jedną z Ama, czyli „japońskich syren” - kobiet-nurków, łowiących owoce morza z samego dna, bez akwalungu.  

Wikipedia/ Los Angeles County Museum of Art/public domain | Źródło: Wikipedia

Gdy Kimiyo miała kilka lat, obserwowała codziennie o samym świcie „bezgłośny pochód kobiet, sunących wzdłuż plaży i oświetlających sobie drogę pochodniami z bambusa”. Większość z nich miała gołe piersi i zakładała na biodra jedynie cienkie przepaski, zwane fundoshi. Dziewczynka zastanawiała się wówczas rezolutnie, „co takiego pcha wszystkie te kobiety w ciemne i zimne morskie fale”. 

Jako 16-latka po prostu się do nich przyłączyła. Bowiem zgodnie z tradycją dziewczyny nie szukały innego sposobu na życie, tylko szły w ślady swych matek. Dziś młodzi, w tym córka Kimiyo, zupełnie nie są tym zainteresowani.  Średnia wieku „syren” drastycznie rośnie i wynosi około… 65 lat! Najstarsza z kobiet, Ise-Shima, przekroczyła niedawno osiemdziesiątkę. W całym kraju pozostało około 2 tysięcy Ama – szacuje BBC. Cztery razy mniej niż w latach świetności tej profesji, tuż po drugiej wojnie światowej. 

Jedna muszla za 40 dolarów

Przez dziesięciolecia jednak niewiele się zmieniło. Kobiety nadal nurkują bez jakiegokolwiek sprzętu na głębokość do 10 metrów. Często wypływają łodziami daleko w morze, nawet kilometr od brzegu. W ciągu dnia potrafią się zanurzyć sto razy, pozostając pod wodą za każdym razem około minuty – przekonuje japantimes.co.jp. 

Tylko ubierają się inaczej. Cienkie przepaski, za którymi mogły schować jedynie nóż, którym otwierały skorupy małży, zamieniły w latach 60. na białe kostiumy. Noszą do nich gogle, płetwy i również białe maski, które, wedle zapewnień Ama, mają odstraszać rekiny. Głowy okrywają czepkami, zdobionymi talizmanami, chroniącymi z kolei przed złośliwymi duchami morskimi. 

Najczęściej Ama można zobaczyć w prefekturach: Iwate, Ishikawa oraz Mie, której rejon  Ise-Shima, uznawany jest za stolicę „syren”. Gdy mają dobry dzień, wyciągają na brzegi kosze wyładowane jeżowcami, ośmiornicami, małżami, kryjącymi perły ostrygami i uchowcami, czyli ślimakami morskimi, których wnętrze skorupy wyłożone jest błyszczącą masą perłową. 

Za tymi ostatnimi kobiety muszą się jednak mocno naszukać. Władze zabroniły bowiem wyławiania okazów mniejszych niż 10,6-centymetrowe. Zwierzęta osiągają taki rozmiar dopiero po czterech latach życia. Wówczas jednak można jedną muszlę sprzedać nawet za 40 dolarów, czyli ponad 150 złotych. 

Wikipedia/H. Grobe/CC BY 3.0 | Źródło: Wikipedia