Ma dokładnie 365 pokoi – po jednym na każdy dzień roku. Każdy inaczej urządzony, a nawet nazwany. Jest więc tu i Pokój Kochanków, i Pokój Lilii, Luster, a nawet Pawi. Mało kto jednak może je oglądać i to nie dlatego, że mieszka w nim przedstawiciel arystokratycznego rodu lub gwiazda filmowa, która skrupulatnie chroni swojej prywatności. Dzieje się tak z zupełnie innego powodu – oto posesja, zwana Castello di Sammezzano, stoi opuszczona i od lat bezskutecznie wystawiana jest na aukcje. Z coraz niższą ceną. 

Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstała. Większość źródeł wspomina początek XVII wieku i hiszpańskiego szlachcica Ximenesa z Aragonii, który właśnie tutaj, 25 kilometrów na południowy-wschód od Florencji (w okolicach niewielkiego miasta Leccio), miał postawić pierwszą posesję. Z biegiem lat wielokrotnie przebudowywaną i powiększaną. Są jednak tacy, którzy przekonują, że pierwszy pałac stanął tu już w starożytności lub na początku średniowiecza, bowiem w 780 roku naszej ery miał się w nim zatrzymać sam Karol Wielki - donosi italymagazine.com. 

Tak czy inaczej jedno jest pewne – za wyjątkowy przepych i nietypowy wystrój pałacu odpowiada ostatecznie jeden człowiek - Marquis Ferdinando Ximenes Panciatichi. Bogacz i wielki fascynat orientu. Kazał przemalować ściany na żywe, niemal kłujące w oczy kolory, zażyczył sobie wykuć łuki nad drzwiami, wymurować kolumny korynckie i wyłożyć ściany barwnymi mozaikami. 

Przez blisko czterdzieści lat wypełniał Castello di Sammezzano rozwiązaniami typowymi dla architektury arabskiej, indyjskiej, perskiej, hiszpańskiej czy bizantyjskiej – zauważa dailymail.co.uk. Robił to, chociaż… nigdy nie był w żadnym z tych krajów. W owym czasie przez Europę przetaczała się jednak moda na orient i w dobrym tonie było otaczać się wszystkim, co na nim wzorowane. Ferdinando z zapałem pokrywał więc nawet ponad 65-hektarowy park rzadkimi i egzotycznymi roślinami. 

Screen z YouTube | Źródło: YouTube

Dziś do tego miejsca zaglądają tylko nieliczni szczęśliwcy, którym uda się pojawić w jego okolicach dokładnie wówczas, gdy komisja FPXA 1813-2013 (skrót od: Ferdinand Panciatichi Ximenes d’Aragona), promująca wiedzę o tej nietypowej budowli, otwiera drzwi budowli. Nie ma ustalonych, regularnych dat – trzeba zaglądać na stronę komisji, by nie przegapić tego wydarzenia. 

Poza nielicznymi turystami, wydaje się, że pałacem mało kto się interesuje. Wielokrotnie wystawiany był na aukcji, za każdym razem z niższą ceną (chociażby pod koniec 2015 roku usiłowano go sprzedać za nieco ponad 10 mln funtów), nikomu dotąd jednak nie udało się jakoś go zagospodarować. We Włoszech coraz mniej osób wierzy, że uda się w nim zorganizować chociażby hotel (taki funkcjonował w Castello di Sammezzano do lat 90.). „Nie ma tu bieżącej wody czy elektryczności, nikt więc nie jest skłonny, by wziąć na siebie tak ogromny projekt” – utyskuje brytyjski tabloid.