Media na całym świecie zamarły. Kultowe miejsce, znane z komedii romantycznej „Rzymskie wakacje”, w której wystąpili Audrey Hepburn i Gregory Peck, nie będzie już tak łatwo dostępne. Władze kościoła, które opiekują się Ustami Prawdy postanowiły, że od teraz za zrobienie sobie przy nich zdjęcia trzeba będzie zapłacić. Koniec spontaniczności. „Przy takiej polityce zabawa dwójki filmowych bohaterów byłaby daleko mniej romantyczna” – kwituje złośliwie theguardian.com. 

Cały świat zakochał się w tym miejscu w 1953 roku. To wówczas szeroka widownia zobaczyła na ekranach rzeźbioną twarz morskiego bóstwa z otwartymi ustami, która miała… wykrywać kłamcę. Kto włożył między jej wargi rękę i nie mógł się pochwalić nieposzlakowaną opinią prawdomównego człowieka, ten ją tracił. Gregory Peck nabierał naiwną księżniczkę, graną przez Hepburn, komicznie udając utratę kończyny, a miłośnicy kina zjeżdżali do Rzymu, by na własne oczy zobaczyć to miejsce i zabawić się jak filmowi bohaterowie. 

Teraz za podejście do Ust Prawdy i zrobienie sobie przy nich zdjęcia trzeba będzie zapłacić 2 euro. Co więcej, taki bilet umożliwia każdej osobie zrobienie sobie… tylko jednej fotki. W pobliżu stanie dozorca, który będzie pilnował porządku. 

Paradoksalnie już w Średniowieczu w okolicach kamiennej płaskorzeźby kręcili się strażnicy. Wówczas bowiem naprawdę uważano ją za wykrywacz kłamstw, używany podczas procesów. Żeby nadać mu realizmu zdarzało się, zwłaszcza pod koniec epoki, że ukrywał się za nim żołnierz z mieczem i gdy tylko oskarżony wsuwał dłoń w Usta Prawdy, kat momentalnie ją odcinał – donosi romeprivateguides.com. 

Kłamcy, zabobonnie bojąc się rzeźby, sięgali po wiele sposobów, by ją oszukać. Jedna z legend wspomina żonę rzymskiego arystokraty, która była oskarżona o cudzołóstwo. Tuż przed tym, jak wsunęła dłoń do Ust Prawdy, podbiegł do niej obłąkany mężczyzna i gorąco pocałował. Kiedy więc sędzia spytał ją, czy oddawała się jakiemukolwiek mężczyźnie poza mężem, ta zgodnie z prawdą wskazała na szaleńca. I to uratowało ją przed okaleczeniem. Szczęśliwy zbieg okoliczności? Nic podobnego – podobno oskarżona była z wybawicielem z zmowie. Więcej nawet, miała być jego kochanką. 

Płaskorzeźba dla bogów?

Możliwe, że już w czasach starożytnych, kiedy powstała płaskorzeźba, stale unurzana była w posoce. Niektórzy naukowcy przekonują bowiem, że używano jej do spuszczania krwi z byka, aby oddać cześć bogom. Inni oponują twierdząc, że gigantyczna twarz, wyrzeźbiona na okręgu o średnicy 175 cm, miała niegdyś zasłaniać otwór w dachu stojącej nieopodal ówczesnej świątyni Herkulesa. 

Bądź co bądź już w XIII wieku płaskorzeźbę przeniesiono pod ścianę Bazyliki Santa Maria in Cosmedin. Dziś władze kościoła chcą dzięki niej zdobyć pieniądze na niezbędne remonty.