Jego twórcy przekonują, że pobili na głowę nowojorską placówkę, mieszczącą się w szybie windy. Tutaj nawet jeden zwiedzający może nabawić się klaustrofobii. Warley Museum zostało bowiem zorganizowane w… budce telefonicznej.
W środku – pamiątki po mieszkańcach niewielkiego Warley: trochę biżuterii, zdjęcia, kilka obrazków w kwasorycie. Ekspozycja ma się jednak zmieniać co kilka miesięcy. Wejść można za darmo i o każdej porze dnia lub nocy.
- Mieszkam dwa drzwi od muzeum i widziałam całą masę ludzi, którzy podchodzili i zaglądali do środka – wspominała tuż po otwarciu, w październiku, Kathryn Gallagher w rozmowie z dailymail.co.uk. Nic dziwnego, że mówi się o rychłym uruchomieniu kolejnych filii placówki, tym bardziej, że brytyjska firma telekomunikacyjna BT zamierza zamknąć nawet 40 nieużywanych budek telefonicznych tylko w samym dystrykcie Calderdale. Powód jest prosty – tylko 7 procent dorosłych korzysta z nich regularnie – przekonuje telegraph.co.uk.
Szuka się więc dla nich nowego zastosowania. W niektórych powstają biblioteczki, w innych – punkty zbierające odpady elektromagnetyczne.
Jedno jest pewne – Brytyjczycy nie pozwolą, by czerwone budki na dobre zniknęły z ulic. W zeszłym roku uznali je bowiem za najlepszy krajowy design (39 proc. ankietowanych). Pobiły między innymi kultowe czerwone autobusy (28 proc.), czarne londyńskie taksówki (21 proc.), a nawet London Eye (11 proc.) i Stadion Wembley (9 proc.).