Ślady czterometrowej łodzi Wikingów, a wśród nich – kości i przedmioty z brązu, wśród których znajduje się między innymi niewielki kluczyk do skrzynki – to wszystko udało się odnaleźć archeologom pod Torvet, czyli głównym placem miejskim. 

Prace naukowe, trwające od kilku lat w tym miejscu, właśnie się kończyły. Wkrótce miało ono zostać na nowo udostępnione mieszkańcom i turystom. Znów stać się wyłącznie punktem spotkań. Tak się jednak jeszcze przez jakiś czas nie stanie. 

Archeolodzy muszą bowiem dokładnie zbadać miejsce, w którym natrafili na niezwykły ślad przeszłości. Sama łódź nie zachowała się – przez blisko tysiąc lat drewno się rozłożyło. A jednak pozostało po niej wyraźne wgłębienie pokryte rdzą, w którym znajdowały się między innymi dwie długie kości (archeolodzy muszą przeprowadzić badania DNA by stwierdzić, do kogo należały) oraz kilka przedmiotów z brązu – między innymi łyżeczka i mały kluczyk do skrzynki. 

Te niewielkie znaleziska dały jednak naukowcom do myślenia. Ponieważ kości ułożone były, jak i sama łódź, na osi północ-południe, jest bardzo możliwe, że udało się trafić na statek-grobowiec. 

Między VII a X wiekiem, kiedy najprawdopodobniej został zakopany pod ziemią, taka forma pochówków była niezwykle popularna. Statki bowiem były dla Wikingów symbolem prestiżu, władzy i potęgi. Kiedy więc umierał przedstawiciel wyższej klasy tego społeczeństwa, jego zwłoki były chowane właśnie na łodzi. Ulokowanie tej konkretnej w znacznej odległości od wybrzeża i fiordów pozwala umieścić jego pochodzenie między późną epoką żelaza a wczesnymi czasami Wikingów, kiedy rozpoczynali oni dopiero eksploatowanie północnej półkuli, podróżując przez morza – zauważa sciencealert.com. 

To zaś dowodziłoby, że miasto jest dużo starsze, niż dotąd uważano. To możliwe, tym bardziej, że w jego historii nie brak dziur, jak chociażby ta spowodowana potężnym pożarem, który wybuchł tu w 1681 roku i strawił doszczętnie wówczas drewniane zabudowania – donosi portal.