Samotnie maszerowała przez 69 dni. Pokonała 1300 kilometrów, ciągnąc za sobą blisko 100-kilogramowe sanie z zaopatrzeniem. Wczoraj napisała: „Kochani! To chyba dotarłam”. 

Pokonanie ostatnich kilometrów było wyjątkowo trudne (TUTAJ zobacz zdjęcia z tej wyprawy). Jedzenie się kończyło, pogoda nie była sprzyjająca. - "Denerwuję się, czy zdążę. Jestem porządnie zmęczona. Temperatura powietrza poniżej minus 30 st. C i to też szybko zabiera mi energię. Do tego wiatr, w nocy 5 stopni w skali Beauforta (ok. 40 km/h), rano około 4 B. Taka kombinacja powoduje, że temperatura odczuwalna to minus 46 st. C. Ciągle dużo świeżego śniegu. Nie daję rady iść szybciej niż około kilometra na godzinę. Teraz kiedy słodycze już się skończyły, w czasie przerw jem ciepłe płatki z termosu. Dają energię" – komunikat Wojtaczki cytuje Onet.pl.

Ostatecznie jednak Polka o godzinie 12:30 dotarła na biegun. "Ten marsz był niesamowity. Jestem trochę zmęczona, ale szczęśliwa, że jednak dotarłam. Życie jest piękne. Pozdrawiam wszystkich" - powiedziała, po dotarciu na miejsce, czytamy na facebookowym profilu jej wyprawy SamotnieNaBiegun.pl.

Na wyprawę wyruszyła 18 listopada ubiegłego roku. Chciała pokonać podobną trasę jak Liv Arnesen – Norweżka, która w 1994 roku jako pierwsza kobieta zdobyła biegun południowy. 

Wojtaczce pogratulował wyczynu między innymi Marek Kamiński, który jako pierwszy Polak dotarł w to miejsce w 1995 roku.