Lot do Polski miał być przekładany kilka razy. Okazało się, że powodem była awaria samolotu.
Około 330 osób miało w poniedziałek wylecieć z tajlandzkiej prowincji Krabi do Warszawy. Tak się jednak nie stało. Media donoszą, że turystom odebrano bagaże i paszporty, jednak lot, na który mieli kupione bilety, został odwołany. Dopiero dzisiaj po południu podróżni mogli wsiąść do maszyny i rozpocząć niemal 9-godzinną drogę do domu.
Biuro podróży Itaka, które zorganizowało wyjazd przekonuje, że „przyczyną kłopotów była poważna usterka samolotu, którą przewoźnik - czeska firma Travel Service - zgłosiła w ostatniej chwili. Maszyna została naprawiona” – czytamy na portalu polsatnews.pl, powołującym się na doniesienia PAP. Turyści zaś „mieli zapewniony pobyt w hotelu”.
Na Facebooku Itaka tłumaczy, że paszporty zostały odebrane „z uwagi na procedury celne (po pierwszej odprawie nasi Klienci formalnie przekroczyli granicę Tajlandii).”
"Samolot z Krabi jest w trakcie lotu powrotnego do kraju" - zapewnia biuro.